poniedziałek, 15 października 2012

Praski elementarz

Tytuł "Praskiego elementarza" potraktowałam dosłownie i wczułam się w rolę uczennicy żądnej wiedzy o Pradze. Niby coś się widziało i czytało, wiedzy jednak nigdy dosyć. A że tematyka przyjemna i ciekawa, tym chętniej zabrałam się do odrabiania lekcji. Tych Kaczorowski przewidział w programie dwanaście plus wstęp.


O ile zajęcia wprowadzające zostały dobrze przygotowane i poprowadzone w świetnym stylu, na kolejnych bywało różnie. Na niektórych autor nie panował nad materiałem, na innych sam temat wydał się co najmniej wątpliwej wagi. I tak lekcja o Urzidilu i Peroutku (o kim?) byłaby kompletną stratą czasu, gdyby nie dygresja o Jesenskiej. Zamiast na zajęcia o Kafce, Škvoreckým i Pavlu lepiej było pójść na wagary, jako że przytoczone informacje okazały się powtórką materiału przyswojonego znacznie wcześniej i nie wniosły nic nowego. Lekcje o Hašku i Čapku były ciekawe, szkoda że skrócone. Dla odmiany wykłady o Kunderze i Havlu okazały się długie i nudne, na szczęście podczas ziewania dotlenia się mózg. Przy okazji: Kundera to najwyraźniej temat dyżurny, jako że pod postacią cytatu lub historii z życia pisarza pojawia się bodaj na każdej lekcji, aż do znudzenia. Ostatnie zajęcia poświęcone były cmentarzowi praskiemu, niestety trudno stwierdzić, dlaczego.

Książka Kaczorowskiego pokazuje, że nie każdy filolog/tłumacz jest również dobrym pisarzem. Poczytać klasyków i zachwycić się to stanowczo za mało, żeby samemu zacząć tworzyć dobrą literaturę. "Praski elementarz" jest w moim odczuciu zbiorem bardzo nierównym i mało wartościowym, wznowionym najwyraźniej na fali zainteresowania literaturą czeską. Duże rozczarowanie.

_______________________________________________________________

Aleksander Kaczorowski "Praski elementarz", Wyd. Czarne, Wołowiec 2012
_______________________________________________________________



36 komentarzy:

  1. Ojoj, czyżby czekało mnie klęczenie na grochu lub samobiczowanie za podsunięcie tego tropu lekturowego? Pamiętam, że ja czytałam o Ocie Pavlu (jak to się odmienia? ratunku!)i nie odnosiłam wrażenia powtórki, jednak ciężko je mieć, gdy wie się tyle co nic. Na pewno czytałam też o Hasku, więcej grzechów nie pamiętam, ale naprawdę zamierzam to przeczytać sama w całości, więc proszę o łagodną pokutę:) Teraz tym bardziej jestem ciekawa, jak mi się spodoba, bo zdecydowanie łatwiej napisać jeden dobry esej, niż stworzyć jakąś spójną i zaciekawiającą czytelnika całość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojna głowa, Ty mi tylko przypomniałaś o tej książce, zamiar kupna był już wcześniej.;) Za pokutę wystarczy, że kiedyś przeczytasz i napiszesz o własnych wrażeniach.;)
      Masz rację, łatwiej napisać jeden dobry tekst. Wstęp do Elementarza traktuję jako tekst na wabia.;(
      Odmiana Oty Pavla trudna, fakt.;) Imię odmienia się jak żeńskie, nazwisko jak męskie.;) http://so.pwn.pl/lista.php?co=pavel

      Usuń
    2. Dziękuję za łagodny wymiar kary, obiecuję odprawić pokutę, choć dopiero w bliżej nieokreślonej przyszłości:)
      Z odmianą nazwisk mam stały problem, także w języku polskim. Brakuje mi tu konsekwencji, najczęściej kieruję się "uchem" - jeśli po odmianie brzmi głupio, to zostawiam bez odmiany. To chyba jednak nie jest zawsze dobrze sprawdzająca się zasada.

      Usuń
    3. Intuicja czy też ucho nie jest zał.;) Z czeskimi nazwiskami to jeszcze pół biedy, ale taki Coetzee zawsze zmusza mnie do sprawdzania.;) W sieci jest
      poradnia językowa
      (z Twoich okolic zresztą;))), lubię poczytać ich notki.

      Usuń
    4. Poradnia językowa bardzo przyjemna, będę zaglądać. Ale czy z moich okolic? Hm, są tacy którzy uważają że Szczecin leży nad morzem, więc podążając ich tropem, faktycznie Wrocław to mogą być moje okolice:))

      Usuń
    5. Kajam się - mój błąd.;) Zwracam honor Szczeciniance.

      Usuń
  2. Jak tylko usłyszałam o tej książce, to od razu chciałam ją przeczytać. Kilka razy przymierzałam się ją kupić, ale w końcu znalazłam pierwsze wydanie w bibliotece i postanowiłam, że jeżeli mnie zachwyci to kupię nowe poszerzone wydanie (pierwsze to jakieś 90 stron).
    Mam podobne odczucia do twoich. Nie jest to dobrze napisane. Teksty sprawiają wrażenie niedoszlifowanych, czasami był jakiś formalny pomysł, ale chyba brakło talentu. Na szczęście pieniądze zostały w portfelu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę przezorności.;) Moje biblioteki chyba też poszły tym śladem, bo książki w nich nie ma.;)
      Przyznam, że przez jakiś czas zastanawiałam się, czy nie przesadzam, ale moje uczucia wobec stylu AK nasilają się. Mimo wszystko szkoda.

      Usuń
  3. Czyli rozumiem, że bynajmniej nie planujesz zostać na drugi rok w tej samej klasie? :)
    "Praski elementarz" może nieudany, ale za to Twoja recenzja prima sort!
    Tak się zastanawiam, czy przypadkiem problemem nie jest to, że "Gottland" Szczygła zawyżył poziom i teraz trudniej się zachwycić czymś innym na ten temat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, repetować klasy nie zamierzam, ale pewnie zdecyduję się na lekcje dodatkowe u innego "nauczyciela". Może np. "Pepiki" Surosza okażą się lepsze.
      Niemniej masz absolutną rację: po "Gottlandzie" poprzeczka została ustawiona b. wysoko i trudno ją przeskoczyć. Jedno muszę oddać Kaczorowskiemu - zachęcił mnie do lektury Szwejka, a podobno dopiero ostatni przekład jest dobry.;)

      Usuń
    2. To liczę na kolejną porcję Twoich notatek z wykładu w ramach zespołu wyrównywania wiedzy. :)
      Ze Szwejkiem u mnie identycznie! :) Kiedyś czytałam tylko fragmenty. O nowym przekładzie będę pamiętać.
      Szkoda, że Szwejk jest zbyt opasły na lekturę klubową. :(

      Usuń
    3. Może właśnie na dyskusję wystarczą fragmenty? Mogłyby posłużyć jako zachęta do dalszej lektury.

      Usuń
    4. Można zrobić dla wszystkich fragmenty, a dla chętnych całość. :)

      Usuń
    5. Tylko kto poważy się na 800 stron?;) Mnie ta objętość onieśmiela, ale pomysł na lekturę klubową dobry.

      Usuń
    6. Liczba stron całości rzeczywiście może działać lekko odstraszająco.

      Usuń
    7. Na mnie na pewno. Niemniej przy najbliższej solidnej promocji w Znaku chyba się zaopatrzę.

      Usuń
    8. Akurat ta seria chyba nieczęsto objęta jest promocją. :( A ceny owszem, owszem. Na styczeń 2013 planowany jest "Ulisses" Joyce'a.

      Usuń
    9. "Ulisses" to dobra wiadomość. Rozumiem, że to nowe tłumaczenie.
      Seria była w korzystnej promocji latem, może się jeszcze zdarzy.;)

      Usuń
    10. Chyba jednak dawne tłumaczenie Słomczyńskiego.

      Usuń
    11. Miałam nadzieję, że skoro przetłumaczono 'Finnegan's Wake', to i za 'Ulissesa' ktoś się weźmie na nowo.;(

      Usuń
  4. ooo, to dobrze,że można się uczyć na cudzych błędach :). Jako czechofilka miałam zamiar zajrzeć do tej książki, ale uwierzę Ci na słowo i nie będę tracić czasu.Lepiej jeszcze raz poczytać Szczygła :) A widzę, że u ciebie ostatnio czeski klimacik :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czeski, nawet bardzo. Skończy się na tym, że zacznę knedliki robić.;)
      A wiesz, że zachciało mi się jeszcze raz przeczytać "Gottland"?:)

      Usuń
    2. ja niedawno czytałam :) A w ramach czeskich klimatów poszłam z mym lubym do takiej małej budki przy dworcu pks. Tam knedlicki i czeskie potrawy serwuje przesympatyczny Czech :) Spodobało nam się tam bardzo :)

      Usuń
    3. Dziękuję za info o budce - jak już zawitam do Wrocka, to się tam pofatyguję. Dotychczas chodziłam na pierogi na Piłsudskiego.;)

      Usuń
    4. Jak zawitasz do Wro to wcześniej daj znać :) Obie pójdziemy na knedliczki :)

      Usuń
    5. Serio? Byłoby mi bardzo przyjemnie.;)

      Usuń
  5. To są eseje? Nazwisko autora mi nie obce, ale książka tak. Mimo Twoich zastrzeżeń nie wykluczam przeczytania, o ile spotkam w bibliotece.
    Tak czy owak kiedyś zrobię sobie miesiąc z literaturą czeską, bo mam "Śmierć pięknych saren" i "Opowiadacze. Nie tylko Hrabal" i Capka też bym chętnie sobie powtórzyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak teksty Kaczorowskiego określa wydawca, moim zdaniem to nie są eseje. Zajrzeć warto, choćby dla wyrobienia sobie własnego zdania o "Elementarzu...".;)
      Dobrze, że mi przypomniałaś o Opowiadaczach, zbiór może być ciekawy ze względu na inne nazwiska.

      Usuń
  6. Lubię tematykę czeską, ale wydane już jakiś czas temu przez Czarne rozmowy Kaczorowskiego z przedstawicielami czeskiej i słowackiej kultury "Europa z płaskostopiem" też nie były rewelacyjne. Więc nie spieszy mi się z lekturą kolejnej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ostrzeżenie, będę omijać. Pamiętam, że z kolei Pilch mocno krytykował powieść Kaczorowskiego "Praskie łowy" - z ciekawości zajrzę chyba, o ile będzie w bibliotece.

      Usuń
  7. a to niemiła niespodzianka! w takim razie nie będę kupować, może natomiast zamówimy dla biblioteki, wtedy będę mogła się sama przekonać, jak to z tą książką jest. pewnie dużo zależy od tego ile się już wie, no i ten Gottland jak pisałyście, zawyżył poziom!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, niemiła, i to bardzo. Niestety nie wszytko złoto, co o Czechach.;(

      Usuń
  8. Mówisz, że Pilch krytykował "Praskie łowy"? To ja też się do tej krytyki przyłączę ;) Nie polecam, czytałam wręcz z niesmakiem, a po lekturze nic we mnie prócz tego niesmaku nie zostało. Nuda! "Europa z płaskostopiem" też zresztą rzeczywiście była średnia.

    A za krytykę "Elementarza" dziękuję, nie będę się więc już specjalnie na niego napalać, a będąc ostatnio w Czułym barbarzyńcy (ależ cudnie, że otworzyli filię w Krakowie! zakochałam się w tym lokalu) miałam go w rękach i prawie kupiłam. Zamiast tego w torbie wylądowała "Láska nebeská" Szczygła i tego pewnie raczej nie pożałuję :)

    A, a co do Opowiadaczy - ja właśnie zaczęłam czytać, otwiera ten zbiór długaśny Škvorecký i jest super! Niedługo, mam nadzieję, podzielę się wrażeniami z całości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krytykował to mało powiedziane.;) Coś mi się zdaje, że z ciekawości zajrzę do "Praskich łowów".
      Myślę, że ""Láska nebeská" jest po stokroć o wiele bardziej satysfakcjonująca niż Elementarz. Aż się boję zajrzeć do "Ballady o kapciach" Kaczorowskiego zakupionej kilka miesięcy temu.
      Chętnie poczytam o "Opowiadaczach", to może być TO.;

      Usuń
    2. A, "Balladę o kapciach" też już swego czasu prawie kupiłam. Jakoś mimo tych złych doświadczeń z "Praskimi łowami", "Europą z płaskostopiem" i odrobinę z biografią Hrabala (choć tu już jak podejrzewam pierwsze skrzypce grały raczej moje osobiste zafiksowane wizje i uprzedzenia), jak tylko widzę w księgarni jakąś jego książkę i wszechobecne w niej Czechy, to pokusa jest ogromna! Wychodzi na to, że czasem pustki w portfelu bywają błogosławieństwem ;)

      Usuń
    3. "Kapcie..." kupiłam tylko dlatego, że dotyczą mojej dalszej okolicy, w tym Żyrardowa, do którego mam sentyment.;) Po "Praskim elementarzu" wiem na pewno, że kupować książek tego pana już nie będę. Zastanawiają mnie pochwały na okładce, ciekawe, czy recenzenci w ogóle czytali książkę Kaczorowskiego.

      Usuń