piątek, 12 października 2012

Listopadowe spotkanie Klubu Czytelniczego

Powieści Francisa Scotta Fitzgeralda "Wielki Gatsby" (1925) przedstawiać raczej nie trzeba. Od jakiegoś czasu słychać o pracach nad nową ekranizacją w reżyserii Baza Luhrmanna z Leonadro diCaprio w roli tytułowej, pomyślałam więc, że warto przypomnieć sobie pierwowzór literacki. Czy historia parweniusza zakochanego w kobiecie z wyższej sfery może jeszcze wzbudzać emocje? Sprawdzimy.


Serdecznie zapraszam do czytania i rozmowy. Początek dyskusji: 16 listopada 2012 r.


56 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A kto nie czytawszy? Chętnie wrócę, bo ostatnio - po obejrzeniu przesympatycznej Allenowskiej "Północy w Paryżu" - nabrałam ponownej ochoty na Fitzgeralda.

      Usuń
    2. Mnie też się ten film podobał, nawet zachęcił do poczytania Hemingwaya (co jeszcze niestety nie nastąpiło). A i o Zeldzie by się poczytało...
      Cieszę się, że propozycja przypadła do gustu.;)

      Usuń
    3. Ja w ogóle widzę same plusy tego filmu: wzrost zainteresowania literaturą, malarstwem i jakżeż miłe oku widoki:P
      Od czasu tego filmu na mojej półce leżą i się kurzą "Piękni i przeklęci"; w tym roku na pewno już nie dam rady, a szkoda. Więc tym bardziej dzięki za namiastkę w postaci Gatsby'ego (plus rozrywkę w postaci odgadywania, gdzież to on u mnie może stać?)

      Usuń
    4. Mnie ten film bardzo pozytywnie zaskoczył. Te ostatnie wycieczki Allenowskie po różnych europejskich miastach mnie trochę już nudziły, a tu proszę - niby banalna historyjka, ale fajnie opowiedziana, klimatyczna. Ja też nabrałam po filmie ochoty by sięgnąć po Hemingway'a (i też niestety jeszcze planów nie zrealizowałam). Ale cieszę się, że taki inspirujący film się udało Allenowi nakręcić :-)

      Usuń
    5. Barcelona Cię nudziła? Nie wierzę.;)

      Usuń
    6. Nie wiem, jak Karolinie, ale mnie ani Rzym ani Barcelona w allenowskim wydaniu nie przypadły tak do serca jak Paryż. Lektura Wielkiego Gatsby jest tego oglądania owocem. Co prawda książka mnie się delikatnie mówiąc mało podobała, ale zamierzam sięgnąć po kolejne. A Heminwgaya Komu bije dzwon wspominam bardzo dobrze i nie rozumiem, czemu tyle osób twierdzi, że Hemingway to nudziarz.

      Usuń
    7. Mnie jednak Barcelona najbardziej się podobała, a film londyński to już dla mnie prawdziwa bomba. Chętnie zobaczyłabym Allena w Berlinie.;)

      Hemingwaya z lektur nastoletnich zapamiętałam jako pisarza szorstkiego i także przynudzającego. Odstraszył mnie na lata, czytając (a raczej próbując, bo nie skończyłam) kilka lat temu "Ruchome święto" byłam rozczarowana jego stylem. Ale dostanie jeszcze szansę, spokojnie.;)

      Usuń
    8. Barcelona chyba najbardziej mnie rozczarowała. Ale może dlatego, że sama jeszcze nie miałam okazji tam pojechać ;-)

      O, zobaczyć Allena w Berlinie - to by rzeczywiście było coś!

      Usuń
    9. Naprawdę? Mnie nawet nie przeszkadzała Johansson i Bardem.;) A P. Cruz - boska.;)
      W Berlinie WA na pewno miałby duże pole do popisu.

      Usuń
  2. Zgadzam się, film Allena miał same plusy.;)
    Widzisz, u Ciebie "Piękni..." u Ciebie już leżą i czekają, ja dopiero robię podchody. Ale może po listopadowej dyskusji ruszę z kopyta.;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałem w lipcu, bo mi ją wylosowano, ale bez większego wrażenia. Nie mogę się zebrać, żeby o niej cokolwiek napisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale chociaż trzy grosze do dyskusji dorzucisz?;) Zawsze się przyda głos krytyczny.

      Usuń
    2. Notka sprzed lat.
      Mimo okrzyknięcia jej najlepszą książką Fitzgeralda, podobała mi się raczej średnio. Fakt jest i miłość, jest pieniądz, który tę miłość rujnuje, jest także sprawa przyjaźni w biedzie, ale podane to takim strasznie napuszonym stylem, że aż czasem trudno czytać. Z książki tej utkwiło mi za to w pamięci jedno zdanie: "- Biedny sukinsyn(...)" i rzeczywiście biednym sukinsynem jest ten, kto myśli, że można mieć wszystko za pieniądze."
      Być może odświeżymy i spojrzymy okiem wapniaka :)

      Usuń
    3. Świetnie, widzę już materiał do dyskusji.;)

      Usuń
    4. Tak mi się właśnie kołatało, że kolega był niezadowolony. Ja naprawdę nie rozumiem tego braku entuzjazmu dla pięknych pań i panów w ich bogatych wnętrzach i w ich stylowych automobilach;)

      Usuń
    5. Właściwie to ciekawe, dlaczego dla wielu kobiet (dla mnie też) lata 20-te i 30-te mają taki urok.;)

      Usuń
    6. A któraż nie chciałaby snuć się od salonu do salonu, owinięta sznurami pereł? I te przejażdżki z rozwianym włosem... Ja już nawet bym te papierosy w lufce paliła, co mi tam!

      Usuń
    7. Od biedy mogłabym nosić kiecki z obniżonym stanem.:)

      Usuń
    8. Patrz pani, o tej niedogodności nie pomyślałam. To ja wolę raczej lata 30-te, bo te pierwsze to "szeroka i płaska, kanciasta kobieca sylwetka" - a w tej konkurencji mogę źle wypaść! W latach 30-tych jakaś talia się już pojawia, i nawet kwiatki tu i ówdzie:)

      Usuń
    9. Kwiatki - owszem. A te egrety we włosach! Zawsze mi się podobały.;)

      Usuń
    10. O, tu lekko wymiękam. Egrety w znaczeniu futrzane kity? To ja poproszę zwykły kapelusik z broszą:)

      Usuń
    11. Nie, takie ozdoby z długich piór.;) I

      Usuń
    12. Pewnie, że dołożę, nawet pięć groszy, może mi się jakaś ostateczna opinia wyklaruje:)

      Usuń
    13. Oby! Choć pewnie nie ulegnie większym zmianom w ciągu miesiąca.;)

      Usuń
    14. Nie wierzę w nagły przypływ natchnienia do pisania, a opinia pewnie zostanie nijaka:)

      Usuń
  4. A miala pani omawiac Dehenela??? To najlepszy pisarz.
    Kurka wodna.

    OdpowiedzUsuń
  5. do dyskusji pewnie nie dołączę, bo będę poza zasięgiem, ale później z chęcią poczytam :)
    ja kiedyś robiłam podchody, zdaje się nawet przeczytałam tak ze dwie trzecie, ale chyba mnie znudziła. ciekawe jak by mi się teraz czytało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może warto sprawdzić, czy da się jednak doczytać do ostatniej strony?;)

      Usuń
    2. ach, właśnie odkryłam, że to nie z Wielkim Gatsbym miałam takie problemy, tylko z Tender is the Night!

      Usuń
  6. Wolałam, jak wyciągałaś (z kapelusza) rzeczy dobre, a mniej znane. Bo zazwyczaj były dla mnie zupełną nowinką, a to zawsze ożywczo działa na zblazowanych malkontentów ;P

    I w sumie nie wiem, po co dyskutować - WG jest wielki :) Na dodatek zapowiada się dyskusja w stylu "jak zachwyca, jak nie zachwyca", czyli czytanie 'arcydzieła', a nie opowieści. Ciężki jest los geniuszy ;P

    Tak czy siak, w tym roku jeszcze nie czytałam WG (chyba), więc może zrobię "refresh". Jeden miły wieczór gwarantowany. Tylko termin jak zawsze za krótki ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejrzałam szybko listę dotychczasowych lektur klubowych i widzę, że to były głównie rzeczy b. znane.;) Z kolei na mniej znane tytuły nie było wielu chętnych. Cóż, każdy lubi coś innego. Wezmę pod uwagę Twój głos za miesiąc.;)

      No właśnie, czy warto jeszcze dyskutować o WG?;)

      Usuń
    2. Maiooffko, no ale opowieść też nie zachwyca, w każdym razie mnie:) Słowo arcydzieło chyba wywaliło poprzeczkę w kosmos:P Za to opisy przyjęć to klękajcie narody:))

      Usuń
    3. Klasyków miary FSF było do tej pory 5, z tego co widzę na liście, więc to nie większość, ani połowa nawet :) Nie twierdzę, że reszta to underground literacki, ale jednak pozycje o wiele mniej przećwiczone przez szersze grono. I w tym właśnie gronie można mnie odnaleźć, jak szukam natchnienia do nowych lektur :)

      Dyskutować można o wszystkim - o potrzebie dyskutowania przede wszystkim :D

      Usuń
    4. ZWL,
      Phi ;P

      Jednak gdybyś taką opowieść wykopał w stercie literackiego truchła, pewnie Twoja uwagę na dobre zajęłyby przyjęcia, emocje, językowa elegancja. Historia, postacie, epoka. Inaczej się czyta "klasyków". Niesłusznie szukając ideału, tam gdzie jest tylko człowiek i jego opowieść.

      I WG to jednak historia o mirażach życia. A nie o romansie i fortunie jakiegoś prostaka. Co ja Wam będę tłumaczyć zresztą - "Wielka poezja, będąc wielką i będąc poezją..." ;P :))


      Usuń
    5. Niech będzie, że potrzebne było mi towarzystwo do ponownej lektury WG.;)

      Interesujące pytanie - czy inaczej czyta się klasyków? Proponuję, żebyś dodała je od siebie podczas dyskusji.

      Usuń
    6. Będę dziś nieznośna i od razu odpowiem za wszystkich: tak, inaczej się czyta uznane i cenione dzieła :)) Wcale nie musi być to kwestia świadomego nastawienia, ale jednak sięgamy po te tytuły, bo 'są ważne', rozsiadamy się i czekamy na zachwyt. I lepiej niech pojawi się szybko, bo będzie źle ;P Brak zachwytu równa się rozczarowaniu, i to wielkiemu, więc nie mamy litości dla delikwenta. Może to kwestia tego, że czujemy się oszukani takim obrotem sprawy. Nie wiem. Ale często traci się z oczu książkę czekając na to wielkie "bum". I nie mówię,że inni tak mają, ale sama potrafię być tak niesprawiedliwa. Bo jednak obiecywali to "bum" i chcę je tu i teraz ;)

      Usuń
    7. Maiooffka: język nawet bardzo mi się, przyjęcia też, emocje - jakie emocje?? O epoce, to bardzo przepraszam, raczej niewiele moim zdaniem. A wszystko razem do kupki - jakoś mi nie zagrało.

      Usuń
    8. I: oooo, no właśnie:) Bum nie było, nawet takiego niedużego prrrrt nie było:P

      Usuń
    9. ZWL,
      Prrrt było na pewno, może tylko przegapiłeś w ferworze zaczytania ;P :D

      Usuń
    10. ZWL,
      No tak, w słabym ciele, słaby duch. A "bum" potrzebuje przytomnego rezonatora ;P

      Usuń
  7. Widzę, że dyskusja właściwie się już odbyła. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Odliczam dni do premiery filmu i już cieszę się na dyskusję (nawet jeśli już się odbyła ;) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Premiera podobno została przesunięta na przyszły rok, liczyłam na grudzień.;(
      Miło będzie ponownie Cię gościć, zapraszam.

      Usuń