środa, 17 października 2012

Kochanie, zabili Masłowską

Na dobre zaczęło się bodaj we wrześniu: rozhuśtaną Dorotę Masłowską na okładce zamieścił magazyn GW Książki (Nowa Masłowska ucieka z Polski). Później poszło lawinowo: długie wywiady i sążniste omówienia najnowszej powieści autorki w poczytnych tygodnikach. Masłowska: koniec ze skandalem, skandal to tandeta (Wprost), Dorota Masłowska: Polska do mnie nie mówi (Newsweek), Masłowska: Świat bez Boga stracił środek (Świąteczna GW), Nowa książka Masłowskiej i jej sztuczne światy. Przeszczep jaźni gratis (Polityka), Masłowska: Przestańcie mielić bzdury! (Przekrój), Dlaczego nie mam myśleć Rymkiewiczem (Plus Minus "Rz"). To tylko prasa, a jest jeszcze przecież Internet, telewizja (może to i dobrze, że mało w niej kultury), radio (Dorota Masłowska: nie chce mi się już tłuc czytelnika łyżką po głowie) i naturalnie księgarnie. Strach oczy zamknąć, bo Masłowska może się przyśnić.


Żeby było jasne: bardzo lubię i cenię tę młodą zdolną pisarkę. Śledzę jej dokonania od ok. 10 lat i jak dotąd nie zawiodłam się. Na nową powieść „Kochanie, zabiłam nasze koty” od jakiegoś czasu czekałam, teraz niestety będzie odwrotnie – książka będzie musiała zaczekać na mnie. Nie miałam jej jeszcze w rękach, nie czytałam żadnego fragmentu, ale już mam jej dosyć. Nachalna promocja odbija mi się czkawką. Na widok kolejnej wzmianki o Dorocie M. lub jej powieści szybko przechodzę do innych artykułów, żeby całkowicie nie stracić sympatii do autorki. Domyślam się, że zalew Masłowską spowodowany jest drapieżnymi prawami rynku itp., itd., u mnie wywołał jednak reakcję odwrotną do oczekiwanej. „Kotom” Masłowskiej mówię na razie stanowcze NIE.


P.S. Zgadnijcie, kto będzie na okładce Wysokich Obcasów w sobotę 20 października?;)

____________________________________________________________________________________

Dorota Masłowska „Kochanie, zabiłam nasze koty”, Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2012
____________________________________________________________________________________

110 komentarzy:

  1. Mieszkanie za granicą ma ten plus (niejedyny, rzecz jasna), że wiadomości docierają w jakiś sposób przefiltrowane. Z Masłowską obejrzałam rozmowę na Xięgarni, przeczytałam fragment wywiadu z nią w "Tygodniku Powszechnym" (a że cenię tę gazetę, to przeczytam całość jak już będzie dostępna w internecie). I to tyle. Książka mnie bardzo zainteresowała, uważam, że Masłowska jest pisarką, która naprawdę ma coś ciekawego do powiedzenia, a sposób, w jaki to mówi, jest oryginalny i potrząsający czytelnikiem. Jej nową książkę dostanę od siostry, ale dopiero pod koniec roku, więc sobie cierpliwie poczekam. Pewnie do tej pory szał na nią minie w Polsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że całkiem słusznie darowałam sobie ostatnią Xięgarnię, to byłoby już ponad moje siły.;)
      Całkowicie się z Tobą zgadzam w ocenie umiejętności Masłowskiej. Co więcej, "zapłodniła" kilku innych twórców, bo w końcu Witkowski, Rejmer i parę innych osób zaadaptowało jej styl na swoje potrzeby.
      Czekam na koniec szału.;)

      Usuń
    2. Ja po obejrzeniu rozmowy z Masłowską na Xięgarni załamałam się poziomem tegoż wywiadu. Kompletnie zesztywnieli prowadzący, a D. Masłowska ironicznie przez całą rozmowę uśmiechała się. Dokładnie czuję to samo: mam przesyt! Gdzie nie spojrzę: nowa książka Masłowskiej.Niedługo otworzę lodówkę i wyskoczy Masłowska. Zamiast masła, na ten przykład. Aż na ironię mi się zebrało. ;)

      Usuń
    3. Otóż to! Oglądałam dwa inne odcinki Xięgarni - z Gretkowską oraz Szczygłem i miałam podobne wrażenia co do prowadzących. Sztywni, pytania (bez polotu) czytane z notatek. Całość ratowali właśnie goście.
      Siłą się powstrzymywałam, żeby nie napisać o Masłowskiej wyskakującej z lodówki.;) A później zaczęłam się zastanawiać, czy ja nie przesadzam. Utwierdziłaś mnie mnie w przekonaniu, że nie jestem odosobniona w przesycie. Dzięki.;)

      Usuń
    4. O programie Xięgarnia dyskutowałam wczoraj z siostrą na FB - ja nie wiem, kto tę Passent posadził na kanapie! Cieślik się nieco wyrobił od pierwszego odcinka, ale Passent jest tragiczna. Niczym 12-letnia gimnazjalistka ze szkoły katolickiej. Pytania i uwagi obu prowadzących są na takim właśnie poziomie ("Ale śmierć ludzka jest dla pana skandalem" - do Stasiuka, "Krótkie te sztuki były..." - do Masłowskiej, czegoś tam się czepiali odnośnie erotyki i języka u Gretkowskiej, "Niech pan powie coś po czesku" - do Szczygła). No żesz, ręce opadają! To ma być poważny program? Passent jest fatalnie przygotowana, patrzy wciąż poniżej kamery, chyba tam ma wyświetlane co ma mówić, nie potrafi sama nic od siebie. Ojej, chyba za bardzo krytykuję, aż się nakręcam tą krytyką, a to nie jest dobre. Jedyny plus programów: przeczytałam doskonałe "Jadąc do Babadag", mam ochotę na Masłowską i chyba niedługo skuszę się na "Gottland" :) Tylko Gretkowska, choć fajna babka, nie przekonała mnie do swoich książek. O Grocholi nawet nie ma co gadać.

      Usuń
    5. Widzę, że program ma b. dobrych gości, tylko gospodarzy jak z łapanki.;( Pana Cieślika znam z recenzji w Polityce, potrafi popełnić kardynalne błędy rzeczowe. A Passentówna - pominę milczeniem.;(
      Żałuję, że w TVP Kultura zawiesili Czytelnię, to był znacznie ciekawszy program (archiwalne odcinki można odszukać w sieci).

      Usuń
    6. Masłowska szybko przeminie, książka nieduża, dziewczyna "skomplikowanie" mówi, będzie intensywnie, ale z krótką promocją.

      W Xsięgarni to jak na razie tylko goście nie zawodzą :) Choć p. Rusinek też niczego sobie... Passentowa trochę przeszkadza gościom, a Pan Cieślik o wiele trafniej odnajduje się w mówieniu o książkach i przede wszystkim pozwala się wypowiedzieć gościom :)

      Aniu,
      a tak na marginesie, sama dorzucasz oliwy do ognia promocji ;)

      Usuń
    7. Też mi się wydaje, że promocja będzie intensywna i krótka, a potem przyjdzie kolej na innego twórcę.

      A jakże, powyższym postem wpisuję się (zastrzegam, że nie z premedytacją) w promocję pani M.;)

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że u nas tak to już jest. Wszyscy teraz boją się, żeby czegoś nie przegapić, żeby potem nie było, że są taki głupi, że się w porę nie poznali. Zwróć jednak uwagę, że chyba jednak nie wszędzie piszą (mówią) o tej książce - wszystkie tytuły, które wymieniłaś, są mniej więcej z jednego nurtu.
    Pytanie też, czy to Oni zabili Masłowską, czy to Ona zabija się sama, zgadzając się na tak - jak to nazwałaś - nachalną promocję.
    Ale przede wszystkim myślę, że to dobrze, iż zaczyna się w ogóle mówić o książkach i traktować je jako wydarzenie. To jednak nowa jakość w naszym życiu medialnym z ostatnich 10-20 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że i takie Uważam, Rze również napisze coś o DM.;) Pytanie: w jakim tonie?;) Na Super Express itp. nie liczę.;)
      Ja też zastanawiałam się nad tym, czy autorka zdawała sobie sprawę z rozmiarów promocji. Gdybym chciała sprzedać swoje dzieło, pewnie by mi zależało na szumie medialnym. Ciekawe, jakie to uczucie, widzieć swoją twarz i książkę na każdym kroku.
      Masz rację, o książkach trzeba mówić głośno, zwłaszcza dobrych autorów. Skoro trąbi się o 50 twarzach Greya, czemu nie o Kotach? Cieszy, że Masłowska, autorka raczej niszowa, doczekała się takiego rozgłosu, ale nic nie poradzę - czuję przesyt.;(

      Usuń
    2. Też pomyślałam o tym nieszczęsnym Greyu i jego twarzach:)
      Wniosek nasuwa się jeden (i odnosi się on także do mnie, choć akurat nie w tym przypadku): czytać mniej gazet, a więcej książek:)

      Usuń
    3. Święte słowa! Czasem po przeczytaniu kilku recenzji tej samej książki mam wrażenie, że wiem już prawie wszystko na temat utworu.;) Co nie znaczy, że czytałam wszystkie ww. wywiady i artykuły.;)

      Usuń
    4. w "Uważam Rze" bodajże niejaki pan Masłoń recenzuje książki. Przynajmniej jego nazwisko pamiętam. Oczywiście równo jedzie po pisarzach "nie z ich bajki". Zakładam, że i Masłowską zrówna z glebą. Będę śledzić. :))

      Usuń
    5. Oj równo. Masłonia pamiętam z Rz, wydawał się wtedy dość obiektywny.
      Z URz zachowałam nawet artykuł o Stasiuku, bo tak "ładnie" zjechano jego Dziennik. Autora nie pamiętam, może to Horubała?

      Usuń
    6. ANIU, właśnie przeczytałam w najnowszym nr 43(90) "Uważam Rze" tekst pana o nazwisku Piotr Gociek (nie jestem pewna, jak odmienić nazwisko: Goćka?). I wiesz co? ;) Ten tekst wcale nie jest strasznie miażdżący! Ja nawet uważam, że jest całkiem dobry! Świetnie napisana recenzja, bez wyraźnych uszczypliwości światopoglądowych. Jestem zaskoczona, bo sądziłam, że w tym tygodniku nową książkę Masłowskiej mocno skrytykują a tu niespodzianka. :)

      Usuń
    7. Dziękuję za namiar. Nazwisko recenzenta jest mi nieznane, tym bardziej chętnie zajrzę.;)

      Usuń
  3. no proszę, a ja właśnie dzisiaj siedzę nad nowymi Książkami GW i czytam o Masłowskiej, co za zbieg okoliczności! pozostaje mi się jednak cieszyć, że nie jestem w centrum wydarzeń, podobnie jak do Chihiro, i do mnie wiadomości docierają przefiltrowane! i spokojnie poczekam na książkę do gwiazdki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że ta blokada/filtr działa w obie strony.;( My z kolei nie dowiadujemy się o wielu ciekawych wydarzeniach/twórcach, albo dowiadujemy się z opóźnieniem (patrz: rubryka we wspomnianych Książkach GW "co się czyta na świecie").

      Usuń
  4. czytankianki, siegnij po te ksiazke, napisz obiektywna recenzje i przekonasz sie, ze nic z wielkich reklam marketingowych juz Ci nie przeszkadza :) a raczej wywoluje tajemniczy usmiech ala 'La Gioconda' pod nosem na znak: ja juz wiem, caly ten 'cyrk' to dla innych...
    Ja tam ciekawa jestem Twojego odbioru ksiazki ... mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojna głowa, sięgnę na pewno, tylko później niż zamierzałam. Chyba że zdarzy się cud: przejrzę w księgarni kilka stron i stwierdzę, że muszę absolutnie przeczytać całość, już, zaraz.;) Poczekamy, zobaczymy. Ale notka będzie, na 100%.

      Usuń
  5. Ja jakoś do Masłowskiej w ogóle przekonać się nie mogę - przeczytałam "Wojnę polsko-ruską...", ale pozytywnego wrażenia na mnie nie zrobiła, przez "Pawia królowej" nie przebrnęłam. Wywiad w "Książkach" sobie z góry darowałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Masłowską albo się lubi, albo nie i nic po środku.;) Mnie podoba się jej "słuch literacki" i to, że najczęściej pisze o ludziach przeciętnych, z niższych warstw społecznych. Jej obie wcześniejsze książki b. się od siebie różniły, co też jest dla mnie pozytywne. Moim zdaniem talent.

      Usuń
    2. Ja również nie mogę przekonać się do książek tej autorki. Może po przeczytaniu tej nowej powieści bardziej zainteresuje mnie jej twórczość... :) Mam nadzieję, że przebrnę przez tą książkę, bo opinie na jej temat są ciekawe :)

      Usuń
    3. Ktoś gdzieś napisała, że niezdecydowani mogą polubić DM po tej książce. Może warto spróbować? To tylko ok. 120 stron.;)

      Usuń
  6. O proszę, a ja dziś koło południa pomyślałem, że może by warto wreszcie Wojnę polsko-ruską przeczytać:) Czy mam usiąść i poczekać aż mi przejdzie, Kochana Redakcjo? :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytać, jak najbardziej. Pawia także.;)

      Kochanej Redakcji przemknęło nawet przez myśl, czy za jakiś czas, kiedy kurz po Kotach opadnie, nie zapodać ich jako lektury klubowej.;))))

      Usuń
    2. No to może jednak się wstrzymać do zapodania?:)) Będą w bibliotece, będę czytał, nie będą - nie będę. Salomonowe rozstrzygnięcie.

      Usuń
    3. Wstrzymam się, a jakże. Staram się nie narażać potencjalnych dyskutantów na wydatki.;)

      Usuń
    4. Nie, to ja się może wstrzymam do ogłoszenia, że będzie w klubie:P

      Usuń
    5. Do tego czasu na pewno będzie już w sprzedaży po promocyjnych cenach.;)

      Usuń
  7. Kiedyś z lodówki wyskakiwała Kasia Cichopek, może wypada cieszyć się, że tym razem to literatka zawładnęła masową wyobraźnią;)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam już tego, tyle innych osób po drodze zajęło jej miejsce.;) Całkowicie się zgadzam i cieszę, że padło na Masłowską. Wydaje mi się, że rok temu o tej porze wszędzie był Witkowski.

      Usuń
  8. @czytanki.anki: :)) oj jak dobrze wiedzieć, ze i ja mam przesyt Masłowskiej w każdym kącie i na wszystkich okładkach. Tym bardziej, że mnie akurat nigdy nie ciągnęło do jej książek, przez Pilcha zdaje się...

    @ZWL: osobiście usiądę jednak i poczekam, bo takoż samo przemknęło mi, żeby zajrzeć chociaż do tej polsko-ruskiej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jednak zajrzę do biblioteki, niech się dzieje, co chce:)) Chociaż pierwsza próba zakończyła się lata temu porażką.

      Usuń
    2. baw się dobrze :) tylko nie zostaw tematu bez echa na blogu ;) będę wypatrywała ;)

      Usuń
    3. Echo będzie na pewno, tylko ciekawe, co się tym echem odbije: gromki śmiech, odgłosy obrzydzenia czy peany zachwytu:)

      Usuń
    4. @ ZWL
      Też jestem ciekawa Twojej opinii, Twój ew. zachwyt zdziwiłby mnie.;)

      Usuń
    5. Nie wdeptuj mi na ambicję, bo się zawezmę i zachwycę:))

      Usuń
    6. Sam widzisz, że "Wojnę..." trzeba przeczytać. Przypomniało mi się, że też za pierwszym podejściem musiałam szybko zrobić przerwę, ale później poszło łatwo. Czego i Tobie życzę.;)

      Usuń
    7. Nie lubię książek, które "trzeba" przeczytać:P Ja takie przetrzymuję parę lat i potem się okazuje, że już nie trzeba, bo to był chwilowy szał. Przetrzymywałem i Masłowską, no ale jednak chyba przetrwała.

      Usuń
    8. Doskonale rozumiem Twoją niechęć, niestety w przypadku ulubionych autorów czasem nie wytrzymuję. Czytanie okrzyczanych książek po latach od największego "szału" pozwala chyba na bardziej obiektywną ocenę utworu.

      Usuń
    9. Ulubionych autorów nie przetrzymuję, miałem na myśli nowe "odkrycia" i "zjawiska", co to nagle pełne ich gazety, blogi i internety.

      Usuń
    10. Aaa, o to chodziło. Człowiek nie nadążyłby za tymi odkryciami, co chwila jakiś meteor się pojawia. I tu masz rację: Masłowska przetrwała, a nawet się rozwija.;)

      Usuń
    11. Za meteorami nawet nie próbuję nadążać, co chwila coś przelatuje z hukiem i znika za horyzontem bez śladu:P Z tych trwalszych komet to bym kiedyś spróbował Murakamiego, chociaż z opisów wynika, że to nie moja bajka.

      Usuń
    12. Moja raczej też nie, ale to może być dobry pomysł na lekturę klubową. Jak uważasz? Np. "Po zmierzchu" ma ok. 200 stron.

      Usuń
    13. Ty tu jesteś szefową, ale żeby znowu nie było na mnie:P

      Usuń
    14. Książki przez Ciebie zaproponowane wywołały ożywioną dyskusję, więc nie ma co się krygować.;) Murakamiego mogę wziąć na siebie, chętnie podyskutuję na jego temat, bo dziwią mnie jego promowanie na przyszłego Noblistę.

      Usuń
    15. Mnie też dziwią, ale nie czytałem - to się nie wypowiadam. Mam tylko niejasne wrażenie, że to taki współczesny Wharton:)

      Usuń
    16. Przychylam się do Twojej opinii (chociaż znam tylko dwie książki HM).;( Gdyby trafił(a) nam się fan(ka) Murakamiego, mogłaby wywiązać się ciekawa dyskusja.

      Usuń
    17. Wielbicielek (ciekawe, że wielbicielek, a nie wielbicieli) są tłumy, faktycznie mogłoby być ciekawie:)

      Usuń
    18. Kiedyś ponoć nieźle podrywało się panny na Murakamiego.;) Wpisuję na dalszą listę lektur.

      Usuń
    19. Za moich czasów to na Świat według Garpa:))

      Usuń
    20. Poziom wyższy niż HM moim zdaniem.;)

      Usuń
    21. Jedna z moich ulubionych powieści, szkoda że Irving od dawna nie błyszczy specjalnie.

      Usuń
    22. Fakt, po "Jednorocznej wdowie" chyba nic już nie przeczytałam. Masz świeższe dane?

      Usuń
    23. Regulamin tłoczni win był ostatni przyzwoity, potem jakoś po łebkach czytałem. Czwarta ręka przeciętna, trzech ostatnich nie czytałem, mam najnowszą i sobie niedługo zapodam.

      Usuń
    24. Ja tylko w sprawie Murakamiego - proponuję wniosek w sprawie tego akurat autora upchnąć gdzieś bardzo głęboko! Próbowałam ze dwa razy, przy czym raz nawet przeczytałam w całości coś strasznego o owcy i więcej prób na pewno nie będzie. Chyba nawet dyskusja nie zmusi mnie do tego, żeby wziąć go ponownie do ręki, brr!
      Nie mam też pojęcia na kogo go kreują i jakoś mnie to nie interesuje, ale żeby porównywać go do Whartona? No nie wiem, ale jeśli nawet, to naprawdę, wolę Whartona!

      Usuń
    25. No no, i nic a nic nie działają na Ciebie te liczne blogowe zachwyty, jakie to metaforyczne, metafizyczne, głębokie, duszę szczypiące itepe? :P

      Usuń
    26. Moje eksperymenty z Murakamim miały miejsce wtedy, gdy jeszcze nie wiedziałam o istnieniu blogów książkowych, czyli w prehistorycznych czasach pomiędzy pierwszym a drugim dzieckiem. Od tego czasu wszystko na temat Murakamiego, gdziekolwiek by nie było zamieszczone, omijam szerokim łukiem. A naprawdę tak piszą, że to takie meta-meta? Bo co do szczypania duszy, to może moja jakaś pancerna, można by zrozumieć, że nie szczypało...
      Tak sobie teraz pomyślałam, że mi Murakami bardziej się z Coelho kojarzył, niż z Whartonem, ale głowy nie dam, bo Coelho przeczytałam tylko 30 stron, po czym porzuciłam go na wieki.

      Usuń
    27. Jako że mamy podobną opinię i dyskusja byłaby nudna (bez kontry), wniosek zostaje anulowany.;)

      Usuń
    28. Momarto: Murakami to ponoć niemal mistyczne przeżycie, obcowanie z Absolutem (ciekawe, czy po absolucie porzeczkowym:P) i takie tam. I powszechne żądanie Nobla.

      Usuń
    29. Aniu: uprzejmie dziękuję za pozytywne rozpatrzenie mojej prośby:)
      ZWL: równie uprzejmie dziękuję, tym razem za wzbogacenie mej wiedzy na temat tego, co mnie omija. Pozwolisz jednak, że pozostanę przy wzmiankowanej porzeczkowej wersji Absolutu, którą uważam za znacznie mniej szkodliwą, a nieporównanie bardziej przyjemną:))

      Usuń
    30. Pozbawiacie mnie motywacji do zgłębiania Dzieł:(( Żegnaj, Absolucie, witaj nalewko miętowa:P

      Usuń
    31. @ ZWl

      Lepiej ten czas spożytkować na Masłowską.;)

      Usuń
    32. Miałam na myśli "Wojnę...".;)

      Usuń
    33. To teraz ja się będę bał zajrzeć do lodówki, żeby mi kto nie wyskoczył i nie krzyknął "Czytaj Masłowską" :))

      Usuń
    34. Niedługo będzie można ogłosić jakiś syndrom od nazwiska autorki.;)

      Usuń
    35. Ja się nie wypowiem i nie zakrzyknę, bo akurat Masłowską też chomikuję na niewiadomokiedy. Wprawdzie nie wojnę, tylko pawia, ale zdania nie mam (bo wojny też nie czytałam). Nabędę jednak kilka gazet, przeczytam i wkrótce wypowiem się ze znawstwem:P

      Usuń
  9. Masłowską lubię w wywiadach i artykułach. Uważam, że to mądra dziewczyna i niesłychanie zdolna lingwistycznie. Jak do tej pory jej książki do mnie nie trafiały zupełnie, ale moim zdaniem nie powinno się debiutować w wieku lat 19. Chętnie przeczytam najnowszą książkę Masłowskiej, bo czuję, że może już dojrzała literacko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego nie powinno debiutować się w wieku 19 lat? Zwłaszcza jeśli to tak dobry debiut?;)
      Mnie się wydaje, że autorka przede wszystkim dojrzała jako człowiek. Liczę, że znajdzie to odzwierciedlenie w książce.

      Usuń
    2. Kingo, dojrzała. Dojrzałości jej wtóruje atak o "koniukturalizm" i "urynkowienie". Zarzuty tego typu zawsze powtarzają się w sytuacji gdy brakuje argumentów.
      Czytanko. Anko, więc jednak przeczytasz ? Przeczytaj koniecznie.

      Usuń
  10. Hehe, tytuł notki obłędny :). Masłowska jak margaryna, reklamowana w każdym kącie. Ale na pociechę Ci powiem, ze właśnie zaczęłam czytać zupełnie nienagłośnioną nową Malanowską i jest mi z tym bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł jak z brukowca, tak.;)
      Peek-a-boo, miej litość, moja "Klara" dopiero w drodze, przyjdzie mi jeszcze kapkę zaczekać na lekturę.;)

      Usuń
  11. A ja dziś odebrałem nową Masłowską. Zamówiłem wcześniej, zapłaciłem 5 zł mniej, mam w twardej okładce i ... czekam. Czekam aż ochłonę, że mam. Trochę się boję, że jest zwyczajna, że autorka zaczęła pisać jak Auster, że jest tylko błyskotliwa, że nic z tej prozy nie wyniknie. Ale przecież literatura już powiedziała wszystko - teraz czas na własny styl. Więc będę czytał Masłowską "językowo" i nie sądzę, że napisała o czymś, czego bym nie wiedział. A może się mylę ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mignęły mi opinie, że książka nie zachwyca. Z różnych wypowiedzi autorki wynika, że z wiekiem zmienił jej się światopogląd (co normalne) i w powieści to widać. Dla mnie śledzenie dojrzewania pisarza jest b. interesujące.
      Ja również nastawiam się na dobry, indywidualny styl.

      Usuń
  12. A czy to wypada przyznać się do całkowitej nieznajomości życia i twórczości p. Masłowskiej? Bo mnie wcale nie zainteresował taki młodociany debiut i tak mi zostało.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję, że ta obłędna reklama to stan przejściowy, związany tylko z promocją nowej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno. Myślę, że za jakiś czas rozkręci się promocja innego dzieła/literata.;)

      Usuń
    2. Ciekawe, kto to będzie. Przy założeniu, że to powinien być ktoś bardzo pewny siebie i ekspansywny, mam pewne przeczucia. :)

      Usuń
    3. Podobno Leon W. coś nowego wkrótce wydaje.;)

      Usuń
    4. Wydaje mi się, że nawet zagorzałe miłośniczki są już lekko sfrustrowane.

      Usuń
    5. O, aż tak? Chyba i tak prym wiedzie Kalicińska.

      Usuń
  14. Dzięki tym wpisom odkryłam program Xięgarnia (nie mam TV od dawna więc jestem zapóźniona) i obejrzałam kilka odcinków na stronie www. Rzeczywiście prowadzący są strasznie sztywni. Nie wiem skąd się to bierze, może mają podświadomie zakodowane, że o książkach to tylko na bardzo poważnie można rozmawiać. Szkoda, bo fajny program o książkach by się przydał. "Czytelnię" wspomnianą tu przez kogoś bardzo lubiłam, szkoda, że już jej nie ma. "Łossskot" też był świetny, chociaż nie tylko o książkach w nim było. A Masłowska jakoś mnie nigdy nie interesowała, z wywiadów, które tam kiedyś z nią czytałam widać, że to inteligentana, spostrzegawcza kobieta, ale po książki jakoś nigdy nie sięgnęłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sztywność dziwi zwłaszcza u Passent, która w telewizji występuje nie pierwszy raz. Oby prowadzący z czasem się odprężyli.;)
      "Łossskot" był późno nadawany, nie oglądałam.;( Niezłe są też rozmowy o książkach w "Tyg. Kulturalnym" w TVP Kultura, ale to - podobnie jak "Łossskot" - program nie tylko o książkach.

      Usuń
  15. Odpowiedzi
    1. ;)
      Pobiegłam do kina w pierwszy weekend i nie żałuję.;)

      Usuń
    2. ja tez pobiegłem i sie mega rozczarowałem. balonik pękł. film jest banalny, zero dramatyzmu. to film dla mas, dla gimbsów, którzy płaczą i biją brawo po filmie, a w czasie jego trwania śpiewają piosenki wraz z aktorami. nie ruszyło mnie to wcale. być może dlatego, że byłem za blisko tych wydarzeń i znam je z autopsji. historia opowiedziana jest w stylu: był sobie wrażliwy Magik, który kochał muzykę. miał problem z nagrywaniem, miał problemy rodzinnie i sobie skoczył z okna. trochę po nim koledzy popłakali, ale i tak później zagrali pożegnalny koncert. szukałem w tym filmie popłuczyn "Spirali" Zanussiego. nie znalazłem. Tragizm Magika (hmm jaki tragizm?)został przedstawiony bardzo infantylnie. bez schiz, bez jazd narkotycznych, bez rozkmin. jedynie dostrzegalne są jakieś majaki w postaci halunów, ale przeciętny gimbus nie rozkmini, ze to haluny. przeciętny gimbus nie zjarzy, że naćpany Magik chodził ze słuchawkami na uszach po katowickim dworcu i to był jego trip. żenada. Magik w tym filmie w ogóle nie walczy ze sobą tak jak bohater Spirali. żal.pl jesli chodzi o plusy, to na bank gra aktorska (dialogi momentami bardzo sztywne, ale to raczej wina scenarzysty) i wierne odzwierciedlenie górnego śląska lat 90. najgorsze jest to, że gdy wyraziłem swoja opinie na fb w sprawie filmu, to małolaty mnie zhejtowały, tłumacząc, że się nie znam i że Magik był głosem pokolenia. jakiego pokolenia? chyba mojego, bo był moim rówieśnikiem i wychowałem sie na jego kawałkach. ja nie wiem, te małolaty cierpią chyba na brak bohatera w swojej generacji i próbują sobie zaadoptować Magika, nie czując w ogóle, że dla nich to film historyczny. konkludując - specjaliści od promocji spisali się na medal i powinni dostać duże premie i wynagrodzenie.
      P.S. w jedynym z ujęć widać mikrofon. nie wycieli dobrze kadru.

      Usuń
    3. W takim razie odpowiem jako przedstawicielka mainstreamu.;) Do czasu tego filmu o zespole nie słyszałam nic, hip hop to nie jest mój ulubiony gatunek muzyki. Lubię natomiast kino polskie (z licznymi wyjątkami;)), więc poszłam zobaczyć JB. Dla mnie to przede wszystkim historia młodego człowieka, który nie przystaje do rzeczywistości, ale ma pasję i w niej znajduje ujście dla swoich frustracji. Całość na tyle interesująca, że z chęcią sięgnę po płytę, i myślę, że nie będę jedyna. Nie potępiałabym w czambuł laików.;) Zaznaczam, że nie płakałam i kołysałam się.;)
      Dlaczego tak bardzo chciałeś doszukać się "Spirali" w tym filmie?

      Wierzę, że znasz temat Magika z innej strony i dlatego masz do JB inny stosunek niż małolaty czy widzowie z mainstreamu czyli ja.;). Wydaje mi się, że trudno w ogóle o dobry film o artyście, reżyser/producent przeważnie wybiera "komercyjne" wątki. Znasz film Stone'a o The Doors? O znanych malarzach (Picasso, Modigliani) i pisarzach (Molier, Austen) najczęściej powstają kicze. Niestety. Uważam, że JB nie jest w tym towarzystwie najgorszy.;) Jak napisałeś, gra aktorska jest świetna, i tu się całkowicie zgadzam.;) Hm, ja haluny zauważyłam, ale na pewno pomógł mi w tym reportaż Ostałowskiej o Magiku, bez niego na pewno wiele rzeczy by mi umknęło.

      Usuń
    4. chciałem sprawdzić w jaki sposob rezyser pokaże śmierć Magika. czy każe mu stanąć na oknie i skoczyć, co mogłoby sugerować, że Magik nie bał się śmierci i chciał umrzeć. czy może każe mu usiąść na oknie i zawisnąć, co mogłoby sugerować, że Magik nie chciał umrzeć i bał się śmierci. Niestety reżyser pokazał tylko jak otwiera się okno i później już tylko było słychać zawodzenie jego ojca "piotrus, piotruś" chciałem zobaczyć walkę, wewnętrzne rozterki Magika. w spirali Zanussi genialnie zbudował napięcie. w JB miałem wrażenie, że odczuwam spadek napięcia.
      Znam film stone the dooor's, ale nie oglądałem. znam za to i oglądałem Control o joy division. widziałaś?

      Usuń
    5. A wiesz, że masz rację?;) Rzeczywiście pod koniec JB daje się wyczuć spadek napięcia. W moim odczuciu chłopak tak się zagubił, że nawet nie pomyślałabym, że może bać się śmierci.
      'Control' zaczęłam oglądać. Ciekawie zrobiony, sugestywny. W połowie zrezygnowałam, bo film był dla mnie zbyt bolesny. Nie byłam w najlepszym nastroju, ale zamierzam kiedyś jeszcze do niego wrócić. Tobie się podobał?

      Usuń
    6. wszystko zaczelo sie od Stroszka. zobaczylem ten film i jakos mnie zaciekawil. szczegolnie fakt, ze na poczatku nie bardzo podobala mi sie gra aktorska tytulowego Stroszka (moze dlatego ze to nie jest dyplomowany aktor). potem jednak, przestalem sie skupiaiac na tym i ogladalem film. film jest mocny i dolujacy. szczegolnie, gdy Bruno odkrywa, ze nawet po wyjezdzie do Ameryki nie moze uciec, od sposobu zycia jakie wiodl w Niemczech. final - wadomo, strzal w glowe. poruszyl mnie ten film i zaczalem szukac na jego temat jakiegos info w sieci. znalazlem i przeczytalem, ze po obejrzeniu tego filmu frontman Joy division popelnil samobojstwo. juz wczesnej slyszalem o JD, ale nie mialem jakiegos impulsu, zeby siegnac po ich muzyke. wyszukalem w sieci ich kawalki i zaczalem sluchac. spodobaly mi sie. sa minimalistyczne(szczegolnie pierwsza plyta) i depresyjno-melancholijne. pozniej zaczalem czytac o Ian'ie i bylem ciekaw jego zycia. odszukalem w sieci film i go obejrzalem. film mi sie podobal. jest bardzo podobny konstrukcyjnie do JB. tez jest o chlopakach, ktorzy graja, ktorzy zmagaja sie z problemami z menagerem, ktorzy nie maja gdzie robic prob, no i wreszcie o problemie rodzinnym glownego bohatera. a na koncu wiadomo - samobojstwo! jednak ten film jest bardziej dolujacy od JB. moze dlatego ze jest czarno-bialy? moze dlatego, ze jest pokazana walka i bezradnosc Ian'a z epilepsja (scena z atakiem padaczki na scenie - mistrz!)? nie wiem, jakos bardzej mna wstrzasnal ten film od JB. moze dlatego, ze bylem dalej od problemow JD i znalem je tylko z mediow? co wywolalo w Tobie bol, podczas ogladania filmu?

      Usuń
    7. Z JD zetknęłam się w czasach licealnych, ale ich muzyka nie przypadła mi do gustu głównie za sprawą nastroju. Tak jak piszesz, była depresyjna. To z pewnością odbiło się na moim odbiorze filmu. Naturalnie słowa "bolesne" użyłam w przenośni, ale oglądanie Control do przyjemnych nie należy, bo takie też było życie głównego bohatera. Film jest przejmujący (czerń i biel na pewno to wrażenie potęgują), b. dobrze zrobiony i zagrany, tyle że czasem nie mam już siły oglądać kolejnego dramatu.;(

      Usuń
  16. A ja przeczytałem dziś fragment na poczytalni i chyba sobie załatwię. Olewając szum medialny :)
    PS. Pomyślałem, że mogłabyś tytuł przerobić na "Szok: na każdym kroku Masłowska :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, dla mnie rzeczony fragment jest taki sobie, ale i tak kiedyś przeczytam całość.;)

      Usuń
    2. Fragment jak fragment, ale "Szamoczę się zamknięta we własnej głowie jak w puszce. Świat? Jaki świat?" do mnie trafiło, bo to o mnie :)

      Usuń
    3. Nie dziwię się i współczuję.;)
      Do mnie bardziej przemawia Przyjaźń przez Facebook, sport na konsoli, seks przez kamerkę, wychowywanie dzieci przez Skype’a jako opis świata.;(

      Usuń
    4. Ja uważam się za formę przejściową. Fejsa oswajam od kilku dni, ale żeby przyjaźń przez, to nie. Sport na konsoli jest, ale na zmianę z realowym. Seks, dziękować, metodą staroświecką i nie chodzi mi bynajmniej o pozycję :P I choć są chwile, że chętnie powychowywałbym dzieci przez Skype'a, to jednak wybieram opcję użerania się i przytulania w codziennych kontaktach twarzą w twarz :D

      Usuń
    5. ;)))
      Z ww. próbowałam tylko FB, ale jakoś mnie nie kręci ta forma przekazu.

      Usuń
  17. Ja w takim razie mam odwrotnie - nigdy nie darzyłam Masłowskiej przesadną sympatią, ale Twoja relacja z jej medialnej kariery sprawiła, że zrobiło mi się jej autentycznie żal :) Na pewno wolałaby pisać lub czytać kolejne książki niż uczestniczyć w tym prasowo-telewizyjnym cyrku, który urządził dla niej wydawca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak podejrzewam. Wydaje mi się jednak, że utrzymać się z pisarstwa jest trudno, a żeby zarobić na książce, trzeba niestety brać udział w takich promocjach. I podobnie jak Tobie, szkoda mi twórców typu DM, która raczej nie ma parcia do bycia celebrytką.

      Usuń
  18. "Nie miałam jej jeszcze w rękach, nie czytałam żadnego fragmentu, ale już mam jej dosyć". Nie wierzę. Czyżbyś wcześniej wsłuchała się w kapłanów swoich ołtarzy ?
    Zrób kiedyś poważniejszą analizę jacy autorzy mogą liczyć na "kasę". Zanim zaczniesz bić się w piersi ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zazwyczaj wzywam do czytania ksiażek zamiast czytania o książkach, ale tym razem, wyjątkowo, mamy do czynienia z sytuacją, kiedy wywiady z Masłowską (czytałam dwa lub trzy) są ciekawsze od samej książki. Masłowska jest błyskotliwa, ma dobry słuch i wyczynia cuda ze słowami, ale jej książka jest słaba. Pisze świetnie, ale o niczym. Nie wiedziałam, ze taka kombinacja jest w ogóle możliwa, ale jej najnowsza książka jest jednocześnie błyskotliwa i banalna (!?) Jesli to się nie zmieni, ma szansę zostać komentatorką, autorką bonmotów, ale skończyć się jako pisarka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jednocześnie błyskotliwa i banalna? Czy to w ogóle jest możliwe?;)))) Za jakiś czas będę mogła się o tym przekonać, ale raczej nie w tym roku.
      Oby Twoje proroctwo co do roli Masłowskiej nie spełniło się, szkoda by było takiego talentu.

      Usuń
  20. Tak, to możliwe. Masłowska jest efektowna, ta książka to fajerwerki,ale ostatecznie jej obserwacje okazują się banalne i to mnie najbardziej zdziwiło i rozczarowalo, bo podobnie jak Ty, uważam, ze ma talent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, czyli wydmuszka? Ładna na zewnątrz, pusta w środku? Szkoda.

      Usuń
  21. Pewnie zauważyłaś, że sporo ludzi jest nią zachwyconych... Może po prostu jestem odrobinę za stara na tę książkę:) Wiesz, podoba mi się Chanel no5, a także staroświecki pogląd, że sztuka w jakiś sposób ogarnia chaos. Książka Masłowskiej jest pustą książką o pustym świecie. Wolę 'Cosmopolis'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachwyconych jeszcze nie znalazłam.;( Czytałam za to recenzje negatywne, bądź wstrzemięźliwe. Najbardziej bawią mnie autorzy, którzy piszą, że Koty trzeba czytać z dystansem i wtedy okaże się, że to świetna książka.;)
      "Cosmopolis' podobało mi się, DeLillo ma niezły styl, powiedziałabym: osobny. Zastanawiam się teraz, czy on na pewno pisze o pustym świecie.;)

      Usuń