W lutym 2008 r. Joyce Carol Oates została wdową - jej mąż zmarł niespodziewanie na zapalenie płuc. Autorka opisuje próby przetrwania i odnalezienia się we wdowieństwie, rejestrując drgania swojego nastroju z dokładnością sejsmografu. Żal, bezradność i tęsknota mieszają się z irytacją i wzburzeniem. Dla instytucji zmarły jest kolejną sprawą do zamknięcia i nazwiskiem do usunięcia z baz danych, dla wdowy - wciąż żywą postacią. Przepaść nie do pokonania, przynajmniej w pierwszych miesiącach po stracie. Oates naturalnie przetrwała, głównie dzięki wsparciu przyjaciół i środków farmakologicznych oraz paradoksalnie - myśli o samobójstwie. Ta ostatnia pojawiała się w chwilach skrajnej niemocy na zasadzie celnie ujętej przez Nietzschego: "Myśl o samobójstwie jest nie lada pociechą, dzięki niej niejedną noc złą spędza się dobrze".
Czytelnik niemal dzień po dniu towarzyszy zmaganiom autorki, śledzi jej cierpienie jak film w zwolnionym tempie. Z jednej strony jest to nużące, z drugiej doskonale pokazuje stan emocjonalny osoby na skraju załamania psychicznego. Lektura wartościowa, bo naświetla sytuację, która może dotknąć każdego, choćby w sposób pośredni. A że właściwie zachowanie się wobec osób w żałobie jest trudne, "Opowieść wdowy" udowadnia niejednokrotnie. Oates nieco zgryźliwie mówi o swojej książce jako podręczniku wdowy, ale w rzeczywistości to może być podręcznik dla wszystkich. Tylko czy radzenia sobie ze śmiercią bliskich można się w ogóle nauczyć?
______________________________________________________________________________
Joyce Carol Oates "Opowieść wdowy" tłum. Katarzyna Karłowska, Wyd. Rebis, Poznań 2011
______________________________________________________________________________
Czytając kiedyś znakowską serię Proza, "odkryłem" Amerykańskie apetyty j.C. Oates (zresztą nie tylko to) - świetna książką ale oczywiście w innym klimacie.
OdpowiedzUsuńTematyka naturalnie inna, ale styl b. podobny: Oates szczegółowo, ale i dość chłodno opisuje stany emocjonalne bohaterów. Czyta się to z mozołem, ale i satysfakcją.
UsuńZaprzeczam "Aa" wcale nie czytałem z mozołem :-).
UsuńFakt, na Aa nałożyły mi się dwie ostatnie lektury Oates: "Niebieski ptak" i "Opowieść wdowy".
UsuńWidzę, że faza na Oates u Ciebie trwa:).
OdpowiedzUsuńMi jeszcze zostało kilka do przeczytania z zasobów bibliotecznych i za parę miesięcy pewnie do neij wrcę, bo intensywnie do mnie mrugają z półek.
A co do książki- w ostatecznym rachunku każdy musi przeżyć ją sam, ale może taka pomoc w postaci książki kogoś, kto przeszedł przez to samo, może być cenna na pewnym etapie?
Zgadza się - wsiąkłam. To moja czwarta Oates od kwietnia.:) Aż mi się zachciało posmakować jej w oryginale.
UsuńMyślę, że "Opowieść wdowy" jest przede wszystkim głęboko ludzka i prawdziwa. Dla mnie to zapowiedź czegoś, co może mi się przytrafić. Na podobny temat pisała Tuszyńska w "Ćwiczeniach z utraty", ale choć to też dobra książka, jest zupełnie inna (wg mnie przede wszystkim o miłości). Obie mogą być cenną lekturą dla wdów/wdowców na późniejszym etapie żałoby, sama Oates wspomina o tym, że właśnie z innymi wdowami rozumiała się najlepiej.
To może jakas krótka do klubu? Ale nic nie sugeruję, gdyz ostatnio z czytaneim pod klub u mnie bardzo krucho:(.
UsuńKrótkie są "Bestie", "Czarna topiel" i "Gwałt". ta ostatnia nie podobała mi się za bardzo, ale pod dyskusję nadawałaby się. Dzięki za pomysł, może rzeczywiście warto dać JCO szansę?
UsuńJa czytałam Bestie, pod dyskusję byłyby jak najbardziej OK.
UsuńJa niestety jeśli chodzi o Oates pozostałam z tyłu, więc bardzo chętnie widziałabym ją wśród klubowych lektur! Jak to było? Aha, popieram w całej rozciągłości:)!
UsuńZarówno wokół tej właśnie książki Oates, jak i Tuszyńskiej jakiś czas nawet krążyłam, ale ostatecznie tematyka spowodowała, że dałam sobie spokój. Na brak różnorodnych emocji we własnym życiu nie narzekam, więc póki co, na nich poprzestanę.
Radzenia sobie ze śmiercią bliskich na pewno nie można się nauczyć; można tylko to przeżyć, a i tak każdy musi to zrobić po swojemu.
@ Iza
Usuń"Bestie" wpisuję zatem na listę. Skoro już czytałaś, nie będzie wymówki.;)
@ momarta
Święte słowa, radzenia sobie ze śmiercią nie da się nauczyć. Ona zawsze zaskakuje, nawet w przypadku długiej choroby. Żałobę przechodzi się na swój własny sposób.
Czytałam chyba 8 książek Oates w tym te najważniejsze. Mam jeszcze kilka upatrzonych i kilka na półce nieprzeczytanych. Mówiąc szczerze akurat "Opowieść wdowy" to nie jest mój priorytet. Dla mnie Oates i Atwood to dwie pisarki o nieprzeciętnym talencie brylujące na scenie literackiej Ameryki Północnej.
UsuńA które Twoim zdaniem są "te najważniejsze"? Bo to dość subiektywna sprawa.
UsuńFaktycznie Oates i Atwood to damskie tuzy literatury amerykańskiej i kanadyjskiej. Trudno znaleźć pisarki z młodszego pokolenia o takiej pozycji.
Z pewnością to trudna książka.
OdpowiedzUsuńZgadza się.
UsuńU mnie na polce czeka "Blondynka", juz dosc dlugo czeka, wiec chyba sie w koncu zabiore :-).
OdpowiedzUsuńTę akurat zostawiam sobie na bliżej nieokreśloną przyszłość, jakoś nie mam zaufania do fabularyzowanych biografii.;( Na szczęście Oates tyle książek napisała, że jest w czym wybierać.;)
UsuńMnie najbardziej intryguje "Moja siostra, moja miłość". Mam nadzieję, że wkrótce przeczytam.
OdpowiedzUsuńPodobna tematycznie jest powieść "How to Talk to a Widower" Jonathana Troppera, z tym, że to zdecydowanie lżejszy ciężar gatunkowy.
Tak sobie myślę, że gdybym była na miejscu osoby aktualnie przeżywającej podobny dramat, taka wiwisekcyjna książka o śmierci bliskiej osoby byłaby chyba ostatnią, jaką chciałabym przeczytać.
Ja też nie byłabym w stanie czytać podobnej książki krótko po śmierci bliskiej osoby. Po pierwsze, człowiek jest zbyt obolały, żeby czytać, a po drugie, musiałby w dwójnasób przeżywać ten ból. Ale po roku chyba już można zaryzykować "Opowieść wdowy".
Usuń"Moją siostrę..." też mam na liście.;) O książce Troppera coś mi się obiło o uszy, ale nic takiego, co bym zapamiętała. Polecić natomiast mogę "Wiosną owego lata" S. Hill , którą napisała na podstawie własnych przeżyć - została wdową w b. młodym wieku, bodaj po roku małżeństwa.
Czytałam Córkę grabarza, piekna i jednocześnie przerażająca. Osobiście muszę mieć dzień na taką cieższą (psychicznie) literaturę. Korzystając gratuluję! Poszłyśmy "łeb w łeb":)) Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńO tak, na Oates trzeba mieć odpowiedni nastrój i najlepiej dużo czasu. Osobiście nie miałabym nic przeciwko temu, żeby pisała zwięźlej.;)
UsuńJa również gratuluję i pozdrawiam serdecznie.;)
Czytałam fragment tej książki we francuskim magazynie Lire i wspominam jako ciekawą lekturę. Niestety sama myśl o tym, że ja również mogłabym zostać wdową, którą ten tekst automatycznie we mnie obudził, zdołowała mnie do tego stopnia, że na pewno nie zdecyduję się na przeczytanie całości ;)
OdpowiedzUsuńWciągnęłam za to Oates na listę autorek, do których z przyjemnością będę wracać, nawet jeśli przyjemność czytelnika zdecydowanie nie jest ich priorytetem.
Celnie to określiłaś: wracać z przyjemnością, nawet jeśli przyjemność czytelnika nie jest ich priorytetem.;)) Zgadza się, też mam takie odczucia po lekturach książek Oates. Zastanawia mnie, dlaczego wciąż pisze o śmierci.
Usuń