Przez książkę przewija się kilkaset osób, co niestety chwilami przytłacza. Nieco zaskakujący jest klucz, według którego autorka wybierała bohaterów. O ile dowiemy się na przykład o powiązaniach dalekiej krewnej z Nowosilcowem i "Dziadami" Mickiewicza, to o trzecim mężu Marii Iwaszkiewicz, Bogdanie Wojdowskim (autorze "Chleba rzuconego umarłym") - w zasadzie nic. Podobnie rzecz się ma m.in. z żydowskim chłopcem ukrywanym podczas wojny na Stawisku, a później wychowywanym przez gospodarzy, oraz z przyjacielem i kochankiem Iwaszkiewicza. W opowieści daje się wyczuć niedomówienia i przemilczenia, gdzie indziej - chęć usprawiedliwienia.
Trochę szkoda, bo autorka miała okazję do odczarowania mitu Stawiska i pokazania Iwaszkiewiczów jako rodziny, której nie omijały bolączki zwykłych ludzi: rozwody, choroby psychiczne i samobójstwa, uwikłanie w politykę, kłopoty finansowe. I jak sama Włodek zauważa: Pozornie wesołe życie rodzinne, ze wszystkimi byłymi i aktualnymi żonami, mężami, dziećmi z różnych małżeństw zasiadającymi przy jednym stole, kryło wiele wzajemnych żalów i resentymentów, które, choćby głęboko skrywane, tkwią w sercach moich bliskich po dziś dzień. (s. 174). Gdyby ten temat – tu poruszany przy okazji innych – pociągnąć, książka z pewnością wniosłaby coś nowego do wiedzy o Iwaszkiewiczach.
Domyślam się, że Włodek jest zbyt mocno związana z tematem, żeby pozwolić sobie na zdrowy dystans. To niewątpliwie duże obciążenie i być może tylko osoba niezwiązana z Iwaszkiewiczami byłaby w stanie nakreślić rzetelniejszy obraz tak interesującej familii. Póki co, znacznie ciekawsza wydaje mi się korespondencja Iwaszkiewicza z córkami oraz praca Mitznera o małżeństwie Jarosława i Hanny. Cała nadzieja w biografii Romaniuka, której pierwszy tom niedawno się ukazał.
_____________________________________________________________________________
Ludwika Włodek "Pra. Opowieść o rodzinie Iwaszkiewiczów", Wyd. Literackie, Kraków, 2012
_____________________________________________________________________________
*)źródło zdjęcia
**) źródło zdjęcia
Też mam nadzieję, że Romaniuk zmierzy się z całym, "kompletnym" Iwaszkiewiczem, bez żadnych uników. Szczerze mówiąc byłem zaskoczony, że do tej pory nikt nie złapał się jego biografią rzetelnie "za bary", z tego właśnie powodu odpuściłem sobie "Pra ..." Ale trzeba mieć nadzieję :-)
OdpowiedzUsuńMnie też się wydawało to dziwne, ale zaczęło mi świtać w głowie przy lekturze korespondencji JI z córkami. Wydaje mi się, że przeszkodą w napisaniu (albo raczej opublikowaniu) rzetelnej książki o Iwaszkiewiczu mogą być jego żyjące jeszcze córki. Myślę, że nie chciałyby upublicznienia szczegółów z ich życia i nie ma co się dziwić. Ale za 20 lat?;)
UsuńPewnie coś w tym jest, zważywszy na to co się działo przy okazji odbrązawiania Kapuścińskiego. Rozumiem, że pewnie rodzina ten proces traktuje jako zamach, chociaż, moim zdaniem, akurat "zabiegi oczyszczające" wcale nie szkodzą a wręcz przeciwnie.
UsuńMyślę, że rodzina może przede wszystkim czuć się zażenowana albo wręcz wstydzić za grzeszki opisywanej osoby. Pal licho, że ideał sięgnie bruku, ale że znajomym trzeba będzie spojrzeć w twarz - to już trudniejsze.
UsuńTyle ze te sekrety i grzeszki to już takie bardziej jawne są.
UsuńMimo wszystko mogą stawiać w niekomfortowej sytuacji. Ludwika Włodek dowiedziała się np. od znajomego jej ojca, że tenże zachował się nie w porządku podczas śledztwa. To nie są rzeczy miłe, nie każdy potrafi powiedzieć: tak, to prawda i co z tego?
UsuńNo nie jest komfortowe, ale ponoć wyjęcie trupów z szaf ma działanie oczyszczające.
UsuńJa też tak uważam i jestem za pełną biografią. Próbowałam tylko wczuć się w sytuację żyjących jeszcze potomków.;)
UsuńZwłaszcza, że jak się okazuje zwykle z wielkiej chmury mały deszcz, w dużej części ludzi pokiwają głowami - "takie były czasy ..." ale obawy najbliższych też są zrozumiałe "bo to wstyd, bo nie wypada" dopiero później okazuje się, że gdy to o czym szeptano po kątach staje się jawne jakoś nikogo nie gorszy i nie ekscytuje. Ale wiadomo - łatwo powiedzieć ...
UsuńOtóż to - z wielkiej chmury mały deszcz. "Skandal" przeważnie ma mały zasięg, ograniczony raczej do kręgu znajomych. A przecież nikt (chyba?;)) nie oczekuje od artysty, że będzie świętym. Wręcz przeciwnie, miło jest czytać (przynajmniej mnie), że miał jakieś słabości.;)
UsuńMnie też interesują biografie ludzi a nie pomników :-) ale u nas wiadomo - o zmarłym "aut bene aut nihil" a i "wielkim poetą był" robi swoje.
UsuńZgadza się. Skutkiem tego średnio raz w roku słyszy się o kolejnym procesie sądowym przeciwko autorowi biografii.
UsuńCo zazwyczaj zwiększa sprzedaż, jak wiadomo pierwsze prawo marketingu to "obojętnie; dobrze czy źle, byleby po nazwisku" :-)
Usuńi choćby z tego powodu lepiej zachować pokerową twarz.;)
UsuńNa szczęście Dzienniki samego Iwaszkiewicza są bardziej szczegółowe w wielu kwestiach, dzienniki jego żony mają mieć wznowienie, wyszła korespondencja Iwaszkiewicza z Anną (pierwszy tom), materiału nie zabraknie.
OdpowiedzUsuńZgadza się. Istny festiwal Iwaszkiewicza. Można pomyśleć, że to jego rok, nie Prusa czy Korczaka.
UsuńJest chyba odkrywany na nowo, bo przez lata nie był dobrze widziany raczej.
UsuńMłode pokolenie chyba nie ma tych obciążeń?
UsuńAutorka pisze o sprawie pochówku w mundurze górniczym, którą kiedyś gdzieś roztrząsaliśmy: był to prawdopodobnie pomysł kierowcy (i człowieka do wszystkiego) sprzeczny z instrukcjami JI zapisanymi na kilka dni przed śmiercią.
Młode pokolenie być może nie ma, ale starsi pewnie mają, więc nie podsuwają Iwaszkiewicza do czytania:) W sprawie munduru teorii kursuje kilka, pewnie wszystkie równie uprawnione.
UsuńMyślę, że starsi po prostu sami słabo znają twórczość Iwaszkiewicza i dlatego jej nie podsuwają.;)
UsuńTeorii jest kilka, jednakowoż notatka Iwaszkiewicza o stroju trumiennym istnieje. Heca z mundurem wzięła się stąd, że JI przymierzywszy dar od górników zażartował, że strój nadawałby się do trumny i co prawdopodobnie kierowca po latach podchwycił.
Poczekamy na ustalenia biografów:)
UsuńZa x lat przeczytamy: według odręcznej notatki samego Iwaszkiewicza było tak i tak, natomiast jak twierdziły córki...;)
UsuńA właśnie, to chyba maniera współczesnych biografów: nie opowiadać się za żadną z wersji:)
UsuńPodejrzewam, że odbiorcami biografii jest raczej starsze (albo starszawe pokolenie). Ni esądzę, żeby jakiś miłośnik fantasy dał sobie podsunąć coś tak mało krwistego:).
UsuńPrzynajmniej ryzyko procesu sądowego zniesławienie jest mniejsze.;) Wielu wydawców podkreśla, że w Polsce nie ma czegoś takiego jak biografia nieautoryzowana. To by się dopiero działo!
Usuń@ Iza
UsuńMasz rację. Ale biografia Jobsa może chyba zainteresować i miłośnika fantasy?;)
A mnie się wydaje, że tu chodzi jednak o jej spojrzenie na rodzinę i nie nam wybierać, co ona powinna była opisać. Biografowie są od tego, zeby grzebać, rodzina, żeby wspominać.
OdpowiedzUsuńOczywiście to jest książka Ludwiki Włodek i autorka przedstawiła swoje spojrzenie na rodzinę, ale jak zaznaczyłam, niewiele wniosła nowego. Większość z historii została ujęta już wcześniej w różnych publikacjach.
UsuńJa też przychylam się do wersji, że autorka starała się zatuszować pewne tematy w dobrych intencjach. To są jednak nieodlegle czasy, łatwo byłoby kogoś zranić. W sumie nie dziwię się Dąbrowskiej, że w testamencie zakazała publikacji pełnego tekstu dzienników wcześniej niż 40 lat po swojej śmierci.
OdpowiedzUsuńTak, myślę, że Włodek miała na względzie uczucia bliskich, zwłaszcza babci Marii, która była jednym z głównych źródeł informacji.;)
UsuńStosowna klauzula w testamencie to dobre rozwiązanie. Na dziennik Białoszewskiego też trzeba było czekać. Teraz kurz już opadł, czasy się zmieniły, siła rażenia mniejsza niż mogłaby być 30 lat temu. I naturalnie szansa mniejsza, że wszyscy opisani jeszcze żyją.
A rodziny opisanych być może już nabrały dystansu po latach. Ciekawe, czy pojawią się jeszcze jakieś dzienniki, które czekają na upływ odpowiedniej liczby lat.
UsuńNie słyszałam o innych utajnionych dziennikach, ale kto wie?;)
UsuńMoże się mylę, ale wszystkie dzienniki, które u nas "leżakowały", chyba najwięcej emocji budziły ze względu na domniemane sensacje
związane z orientacją seksualną autora/autorki. Co też może nie być wygodne dla rodziny.
Wydawcy na pewno zacierali łapki na okoliczność tych długo wyczekiwanych sensacji. Na przykład dziennik Dąbrowskiej w nieokrojonej wersji jest trudny do zdobycia i bardzo drogi.
UsuńRzeczywiście, temat wywoływał u nas zawsze spore emocje - te "zimujące" dzienniki to potwierdzają.
Aktualizacja: we wczorajszym DF Varga pisał m.in. o tym, że istnieje intymny dziennik Andrzejewskiego, tyle że wydawcy nie są najwyraźniej zainteresowani tym autorem. Zaznaczam, że Varga bardziej ubolewał nad brakiem wznowień książek JA niż brakiem dostępu do sekretów z życia tego autora.;)
UsuńDla mnie to wspaniała wiadomość. Mam nadzieję, że jakiś wydawca się jednak zainteresuje. Te dzienniki Andrzejewskiego, które wydano u nas w wersji książkowej ("Gra z cieniem" i "Z dnia na dzień"), były najpierw drukowane w prasie, więc jest to wariant okrojony. Dzięki za informację, będę mocno trzymać kciuki.
UsuńNie ma za co, chętnie sama po nie kiedyś sięgnę. Ciekawe, który z dzisiejszych pisarzy oprócz Pilcha prowadzi dziennik.;) Niektórzy piszą bloga, ale to odosobnione przypadki.
UsuńJa się nie dziwię brakowi zainteresowania Andrzejewskim, w Iskrach od lat leżą dalsze części dziennika Brandysa i nie zanosi się na ich wydanie. O pełnym wydaniu Dąbrowskiej proszę do mnie nie mówić, bo mnie szlag trafii: około 300 egzemplarzy, bez przypisów, zdjęć itp. Oczywiście z braku pieniędzy. A specjalnie nie kupowałem poprzednich wydań, żeby doczekać na całość:(
UsuńMyślę, że czasy gwałtownie się zmieniły i jest zapotrzebowanie na zupełnie inny typ literatury. My pewnie przeczytalibyśmy ww. dzienniki, ale ilu znalazłoby się jeszcze fanów takiego pisarstwa? Pozostaje zadowolić się tym, co jest i czytać wielokrotnie.;)
UsuńJestem pewnie naiwnym idealistą, ale uważam, że pewne rzeczy powinny jednak zostać wydane w odpowiedniej oprawie. Na pomnikowe wydania Mickiewicza też pewnie nie było zapotrzebowania, a jednak je publikowano.
UsuńW zapowiedziach wydawniczych jest ostatnio naprawdę dużo różnych listów i dzienników, więc może zaczyna się boom?
UsuńDzienniki Dąbrowskiej mogliby wydać nawet nie pomnikowo, jakkolwiek, bo te 300 egzemplarzy to lekki skandal. Ale brak przypisów szokuje.
Na tyle ponoć starczyło pieniędzy Instytutowi Badań Literackich. Gdzie były ministerstwa i Instytut Książki? I jeszcze spadkobiercy się zrzekli należnych sum.
UsuńW 2015 roku będzie okrągła, pięćdziesiąta rocznica śmierci Dąbrowskiej, może kogoś ruszy sumienie. Albo ktoś ogłosi któryś rok rokiem Dąbrowskiej, to też może podziałać mobilizująco. :) U nas tak bardziej rocznicowo pamięta się o różnych osobach.
UsuńStraciłem nadzieję, dobrze że mamy te dzienniki w zakładowej bibliotece, to chociaż popatrzę:)
Usuń@ ZWL
UsuńZgadzam się, pewne rzeczy powinno się wydawać tylko w profesjonalny sposób. Także w formie cyfrowej, dla następnych pokoleń. Ale skoro nie ma funduszy, to co poradzić?
@ Lirael
Na rocznicowe hołdy nie liczyłabym zbyt mocno - w tym roku można było uczcić i urodziny, i śmierć Schulza, skończyło się na miesiącu, nie roku. Wokół Prusa chyba niewiele się dzieje w związku z jego rokiem. Pozostaje tylko mieć nadzieję.;)
Na pewne rzeczy powinny się znaleźć:P I zawsze można rozpisać subskrypcję wśród czytelników, jak kiedyś na encyklopedię.
UsuńSubskrypcja to świetny pomysł - od razu widać, jakie jest zapotrzebowanie. Może trzeba jakieś lobby w tej sprawie powołać.;)
UsuńTylko do kogo by tu zgłosić inicjatywę? :P
UsuńPytanie za 100 punktów.;)
UsuńWidzę, że powoli stajesz się specjalistką od Iwaszkiewicza :)
OdpowiedzUsuńMnie kuszą Dzienniki, ale mam tyle dziennikowo-listowych lektur, czekających cierpliwie na półce, że nie mam odwagi dołożyć tam czegoś nowego. Nad "Pra" też się zastanawiałam, ale jak piszesz, że nie wnosi nic nowego, to może faktycznie nie warto.
Specjalistka za dwa grosze.;( Zgłębiam temat, bo Iwaszkiewicz mieszkał w sąsiednim powiecie i czuję się w pewien sposób zobligowana do poznawania lokalnej historii.;)
UsuńMyślę, że na początek znajomości z Iwaszkiewiczem książka Włodek b. dobrze się nadaje. Jeśli ktoś czytał dzienniki i wspomnienia JI, będzie to w dużej mierze powtórka materiału. Ze swojej strony polecam ww. listy do córek, same przypisy są tam b. ciekawe. A czytać jest i będzie jeszcze dużo - patrz komentarz ZWL.:)
Dla mnie "Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów" to książka, która pozwoliła mi na nowo odkryć Iwaszkiewicza. Podoba mi się, że autorka pisze o wielu niewygodnych kwestiach: o chorobie psychicznej żony pisarza Anny, o jego upodobaniach politycznych, konflikcie ze Słonimskim czy o problemach rodzinnych. Oczywiście książka jest subiektywna, co biorąc pod uwagę pokrewieństwo jest raczej nieuchronne:)
OdpowiedzUsuńO małżeństwie Iwaszkiewiczów ciekawiej wg mnie napisał Mitzner oraz Romaniuk w książce "One".
UsuńMasz rację, fragment o Słonimskim był ciekawy i aż mnie kusi, żeby sprawdzić opis konfliktu w biografii AS.;)
Czy nie wydaje Ci się, że autorka jedynie "prześliznęła się" po upodobaniach politycznych Iwaszkiewicza?;)
Faktycznie, kwestie upodobań politycznych są mocno zaakcentowane, choć autorka nie poświęca im wiele miejsc.
UsuńMoja "przygoda" z biografią Iwaszkiewicza zaczęła się od artykułu zamieszczonego w "Wysokich obcasach" pt. Ferdydurkistki ze Stawiska. A po proponowane przez Ciebie książki z pewnością sięgnę:)
Aż sprawdziłam w książce, co mówiła córka JI o powiązaniach ojca z władzą: Ojciec gardził tą władzą. Mimo to chodził, rozmawiał, wysiadywał. Uważał, że tak bardziej można pomóc polskiej kulturze. Być może.
UsuńKsięgarko, w taniej książce (dedalus.pl) można trafić jeszcze na "Książkę moich wspomnień".;)
Chodziło mi również o niuanse dotyczące np. tego, że Jarosława po latach wstydził się, że sympatyzował z Bierutem. Prawnuczka zaznacza też, że Iwaszkiewicz był łasy na honory i zaszczyty. W Stawisku przeciwko jego sympatiom politycznym była żona Hanna, Aniela i Śliwa. Kiedy Jarosław dostał Nagrodę Leninowską Hannie był zwyczajnie wstyd (dostał wówczas 25 tys. rubli). Ponieważ Jarosław czerpał korzyści materialne ze swych sympatii politycznych chętnie pomagał biednym pisarzom. Ponadto w 1976 r. jako marszałek senior Jarosław otwierał nowo wybrany sejm, a w przemówieniu transmitowanym na żywo był przytyk do Gierka.
UsuńA książkę chętnie upoluję, dziękuję za namiar:)
Tak, w domu były dwa obozy polityczne.;)Romaniuk i Mitzner także o tym piszą, przy czym u nich chyba silniej podkreślona jest jawna niechęć Anny Iwaszkiewicz.
UsuńNie da się ukryć, że JI (a pośrednio - jego rodzina) czerpał korzyści ze znajomości partyjnych. Nie jestem pewna, czy rzeczywiście gardził władzą - po garda to duże słowo. Ten przytyk (o ile tak można to nazwać;)) do Gierka polegał chyba głównie na tym, że tow. Edward nie został wspomniany w przemówieniu.;)
Miałam zacząć na wakacjach ale jakoś wyprzedziły ten tytuł inne. A ze wszystkiego nie opowiedziała, no cóż pewnie i my na jej miejscu nie wypaplały byśmy wszystkiego o dziadziu ;).
OdpowiedzUsuńNa pewno!;) Szkoda, że nie napisała więcej o młodszych pokoleniach tj. o swoich wujach i ciotkach. W końcu żyli w b. ciekawych czasach.
UsuńTwoja recenzja przywiodła mi na myśl książkę "Nic nie oprze się nocy" Delphine de Vigan, która niedawno ukazała się w Polsce. De Vigan opowiada o swojej matce i rodzinnych tabu (samobójstwa, kazirodztwo) bez większych zahamowań, nie zniżając się przy tym w żadnym miejscu do poziomu prasy plotkarskiej. Szkoda, że Włodek nie udała się podobna ekwilibrystyka.
OdpowiedzUsuńKatasiu
UsuńB. chcę przeczytać książkę de Vigan. Czytałam o niej jakiś czas temu i zaintrygowała mnie. To może być mocna rzecz.
Wydaje mi się, że Włodek napisała tę książkę "zachowawczo" - niby coś tam jest rodzinnych tajemnic, ale tyle, żeby nikogo nie urazić. Najbardziej przeszkadzało mi jednak to, że książka jest głównie kompilacją kilku innych.
W piątek w miejscowym DKK mamy spotkanie z autorką, mimo wszystko liczę, że będzie interesująco.;)