Przeczuwała pani, że będzie pisarką?
- Naprawdę niewiele mogło na to wskazywać. Bardzo długo nie umiałam pisać, i to w sensie dosłownym. Źle czytałam, ale pisałam jeszcze gorzej. Kiedy miałam ułożyć zdanie, chciało mi się szukać w pamięci najkrótszych synonimów. Wolałam napisać "auto" zamiast "samochód", żeby mniej się umęczyć. Przez to pisałam jeszcze wolniej, bo musiałam się ciągle zastanawiać nad długością wyrazów. Dopiero w liceum przestałam robić lustrzanki i błędy ortograficzne. To nie było lenistwo. Czegoś mi brakowało, nie dawało się tego przeskoczyć. Potem, z wiekiem, wyrównało się.
Czytając "Włoskie szpilki" trudno w to uwierzyć.;)
lubię Tulli :)
OdpowiedzUsuńfaktycznie, trudno w to uwierzyć, ale może to być też pocieszeniem dla rodziców tych dzieci, które mają trudności z nauką, bo jak widać, to o niczym nie świadczy i może się jeszcze zmienić!
Tak, to jest pociecha. Pod warunkiem, że dziecko ćwiczy, ćwiczy i ćwiczy...;)
UsuńI Ty to nazywasz "zaległą prasą" i przeczytaniem "wreszcie"? Zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńJa już ograniczyłam kupowanie gazet do minimum, a i tak po świeższą niż 3-tygodniowa nie zdarza mi się sięgać:(
A Tulli nie czytałam nic. Wydaje mi się jednak, że jej proza jest dość wymagająca i nie da się jej czytać po 15 minut dziennie, między północą a pierwszą, jak to mam ostatnio w zwyczaju.
Moja prasówka i tak ogranicza się do działu kulturalnego i społecznego.;( A oprócz GW sprzed 2 tygodni przejrzałam Polityki i Przekroje z ub. roku, po czym większość wylądowała w pudle z makulaturą. Nie ma czego zazdrościć, trudno mi czytać rzeczy starsze niż sprzed 2 tygodni.;(
UsuńWydaje mi się, że "Włoskie szpilki" są najbardziej przystępną książką Tulli. jest podzielona na krótkie rozdziały (o ile pamięć mnie nie myli), więc raczej nadaje się na 15-minutową lekturę wieczorną. Nocną - trochę mniej.;)
Moje "Włoskie szpilki" wyruszą do mnie z księgarni dopiero po 12 listopada, bo zamówiłam je razem z biografią Tove Jansson, która właśnie wtedy ma premierę. :)
OdpowiedzUsuńProblemy Tulli wyraźnie wskazują na dysleksję. Dziwne jest to samoistne "wyrównanie". Może skromnie nie wspomina o włożonej przez siebie pracy?
Byłam przekonana, że "Włoskie szpilki" masz już za sobą.;)
UsuńMnie też się wydaje, że bez pracy problemy nie zniknęłyby samoistnie. Ciekawe, jak w takim razie wyglądała nauka włoskiego u Tulli.
W dzisiejszych czasach nikt nie podejrzewałby jej o lenistwo. Dobrze, że o dysleksji jest teraz tak głośno, ale dostaję dreszczy na myśl o tym, co dzieci przeżywały przez setki lat, kiedy upatrywano się w tych problemach wyłącznie złej woli delikwenta. A to jest coś zupełnie niezależnego od woli, jak kolor oczu.
UsuńMoże kiedyś Tulli coś napisze o nauce włoskiego, też chętnie przeczytam. :)
Masz rację, o dysleksji zaczęto mówić, przede wszystkim zdefiniowano taki problem.
UsuńO nauce włoskiego Tulli wspomina szczątkowo - albo pamięć mnie zawodzi;( - m.in. w kontekście słownika obrazkowego. Jedną z jego stron wykorzystano na okładce "Włoskich szpilek". Liczę, że po lekturze poprawisz mnie, jeśli się mylę.;)
...I na szczęście intensywnie szkoli się nauczycieli w tej dziedzinie.
UsuńZwrócę baczną uwagę na wątki lingwistyczne. :)
O szkoleniu nauczycieli nie wiedziałam, choć należałoby się tego spodziewać. I słusznie - ilu przyszłym literatom błędy mogłyby uniemożliwić karierę.;)
UsuńSzkoleń jest mnóstwo. Dzieci z dysleksją mają też specjalnie udogodnienia w czasie egzaminu gimnazjalnego, np.przedłużony czas pracy. Słuszna uwaga o potencjalnej literackiej karierze. To są zwykle bardzo inteligentne, wrażliwe dzieci.
Usuń