Recepta na sukces stara, bo z lat 30-tych ubiegłego stulecia. W ujęciu artysty grafika Edmunda Bartłomiejczyka (1885-1950) wyglądała następująco:
W roku 1936 Wacław Machan stworzył afisz na podobny temat, wykazał się jednak większym realizmem i wskazał konkretne książeczki zapewniające powodzenie.;)
Powyższe plakaty były prezentowane latem na wystawie "Sztuka wszędzie" w stołecznej Zachęcie.
Jeśli chodzi o stronę wizualną, zdecydowanie bardziej podoba mi się pierwszy plakat. Cóż, kiedy obawiam się, że istotnie trafniejsze przesłanie ma ten drugi... Niestety, u mnie dostatek książek tylko z pierwszego plakatu:(
OdpowiedzUsuńPS. Bardzo ciekawe, jakież to książki "dla kobiet" znalazły się w polskich księgarniach w latach 30-tych. Rodziewiczówna, Mniszkówna, czy może jednak coś też z innej beczki?
Drugi plakat na pewno prezentowałby się lepiej, gdybym znalazła solidną kopię.;) Tu tylko moje zdjęcie. Ale masz rację, pierwszy wydaje się bardziej wysmakowany.
UsuńMnie też ciekawi, co czytały wtedy panie. Myślę, że oprócz wspomnianych przez Ciebie autorek klasykę: Nałkowską, Żeromskiego. Może powieści w odcinkach drukowane w prasie? Plus przekłady. Na pewno było się czym ekscytować.;)
Nałkowska to jeszcze nie była klasykiem:) Ja bym jednak obstawiał to, co Momarta plus Ćwierciakiewiczowa. Poza tym Courts-Mahlerowa dla sfer niższych:))
UsuńOK, klasykiem nie była, bo za wcześnie, ale myślisz, że kobiety nie zaczytywały się "Romansem Teresy Hennert" (1923), "Niedobrą miłością" (1928) i "Granicą" (1935)? Dwa pierwsze tytuły chwytliwe, a trzecia książka chyba trochę szumu narobiła.
UsuńZaczytywały, chociaż nie wiem, czy Granica to się nie zrobiła bestsellerem dopiero po ekranizacji. Kobiety czytające Nałkowską raczej nie sięgały po Mniszkównę i na odwrót, więc faktycznie ciekawe, co oferowały księgarnie.
UsuńZa "Granicę" Nałkowska otrzymała w 1936 r. Państwową Nagrodę Literacką, to mogło spopularyzować książkę.
UsuńPanie mogły czytać Boya, a co bardziej wyrobione poezyje - to był wysyp poetów.
Ja bym jednak rozróżniła to, co panie faktycznie czytały od tego, co uważano że powinno się wystawić w księgarniach jako pozycje "dla kobiet". Optymizmem nie napawa w tym zakresie spacerek po księgarniach w XXI wieku, a co do dopiero w latach 30-tych, gdy rolę kobiety postrzegano - mimo wszystko - cały czas bardzo tradycyjnie.
UsuńBiorę to pod uwagę.;) Natura ludzka tak bardzo się nie zmieniła, na pewno większość czytała rzeczy w miarę lekkie. Ciekawe, czy dużo było kryminałów?;) A poza tym, podobnie jak dziś, narzekano na słabe czytelnictwo.
UsuńO kryminałach z tego okresu nie słyszałam, ale myślę że i tak nie była to literatura "dla pań". A na słabe czytelnictwo narzekali, narzekają i będą narzekać, nie mam w tym zakresie złudzeń.
UsuńZapomniałam o Dołędze-Mostowiczu, też mógł być na listach bestsellerów.;)
UsuńSzczerze mówiąc, to narzekania na słabe czytelnictwo sama mam dość, a co dopiero mówić o tych, którzy nie czytają.;(
Przyczynek do "popularnych czytadeł" z epoki: http://charliethelibrarian.com/ksiazki-najgorsze-recenzje-ksiazek-z-wiadomosci-literackich-vol-2/
UsuńNazwiska całkowicie mi obce, ale pewnie taki los czytadeł.;(
UsuńJeśli "książka w życiu kobiety decyduje o jej powodzeniu", to powinnam te słowa pisać na Seszelach. :)
OdpowiedzUsuńjak większość z nas chyba.;)
Usuń