poniedziałek, 12 listopada 2012

Anglik na Dzikim Wschodzie

Jeśli Rosjanin mówi ci, że coś jest dobrym pomysłem, równie dobrze możesz o tym zapomnieć. Nie traktuje tego poważnie. Najlepiej, żeby powiedział, że realizacja planu będzie bardzo, bardzo trudna, ryzykowna i stwarzająca mnóstwo problemów nie do pokonania. Wtedy wiesz, że naprawdę rozważa twoją sugestię. Pesymizm to nie tylko życiowa postawa Rosjan, lecz także głęboko zakorzenione przekonanie dotyczące tego, jak działa świat. [s. 11]

Z autorem książki "Byłem ziemniaczanym oligarchą" mogłabym robić interesy. John Mole to człowiek z przygotowaniem zawodowym i doświadczeniem, bywały w świecie i otwarty na nowe wyzwania - nie straszna mu nawet Rosja doby raczkującego kapitalizmu. Co cenne, a niezbyt popularne wśród ludzi Zachodu przyjeżdżających do Europy Wschodniej, jest przyjacielsko i tolerancyjnie nastawiony do tubylców, a do tego autentycznie zainteresowany ich kulturą. Ma również duże poczucie humoru i zdrowy dystans wobec siebie.


Tytuł i okładka książki są zwodnicze - Mole oligarchą nie został, nie jest to również pocieszna opowiastka o absurdach rosyjskiej rzeczywistości, a tym bardziej opowieść o życiu bogacza w Rosji. Mole opisuje drogę do otworzenia biznesu w Moskwie, jakim miała być restauracja sprzedająca zapiekane w piecu ziemniaki z dodatkiem sosów. Tu pojawił się pierwszy problem: w kraju, który jest wiodącym producentem tego warzywa na skalę światową i uprawia ok. 180 jego odmian, brakowało pięknych i dorodnych okazów spełniających wymagania techniczne. Przeszkód było naturalnie więcej: niesprawny system bankowy, korupcja, wadliwe przepisy prawne, itp. Na szczęście autor nie skupia się na wyliczaniu trudności, robi za to coś znacznie interesującego: przytacza historie, jakie zdarzyły mu się przy okazji tworzenia firmy. A że jest człowiekiem ciekawym ludzi i nowych miejsc, udało mu się zawrzeć znajomości z babuszkami, kierowcami ciężarówek, emerytowaną baletnicą, przywódcą starowierców, a nawet - na kilka chwil - z merem Moskwy. Oprócz licznych gospodarstw rolnych odwiedzał muzea i cerkwie, w przeręblu łowił ryby, zdarzało mu się również trafić na manifestację pod Kremlem i zagubić w lesie. Człowiek renesansu po prostu.

"Byłem ziemniaczanym oligarchą" znakomicie łączy opis "przygód" autora z informacjami historycznymi wyjaśniającymi pewne wydarzenia, co może być pomocne nie tylko dla czytelników z Europy Zachodniej. To książka wyważona, pokazująca Rosję z wielu stron i w różnych ujęciach - ze zrozumieniem i bez poczucia wyższości. O wiele bardziej miarodajna niż "Ruski ekstrem" Reitschustera wydany przez to samo wydawnictwo kilka lat temu.

_____________________________________________________________________________________

John Mole "Byłem ziemniaczanym oligarchą. Jak prowadzić biznes w Rosji i nie zwariować" tłum. Ewa Kleszcz, Wyd. Carta Blanca, 2012
_____________________________________________________________________________________



33 komentarze:

  1. Zdjęcie meblościanki w tle - pierwsza klasa i bez wątpienia autentyk.
    Ale ten prosiak??? Że niby świnie lubią obierki, czy chodzi jednak o co innego? No bo przecież nie o to, że Rosja to taka dzicz, proszę, powiedz, że nie o to!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcie na okładce jest wyjątkowo mylące, można powiedzieć - od czapy. O świniach owszem, jest w książce mowa, ale tylko przez chwilę i w zupełnie innym kontekście.;)
      Mole nie przedstawia Rosji jako kraju dzikiego, zacofanego itp. - za bardzo lubi ten naród. Zdarzają się opisy sytuacji egzotycznych, ale w b. taktownym ujęciu. Najlepiej sprawdzić to osobiście.;)

      Usuń
    2. Że od czapy to zrozumiałam, już czytając Twoją notkę. Rozumiem jednak, że autor ma jakąś możliwość podejmowania decyzji co do okładki. Absolutnie nie rozumiem więc dlaczego - skoro ta książka jest taka, jak piszesz - pan Mole zgodził się na takie akurat zdjęcie. W życiu bym tej książki nie wzięła do ręki, właśnie z uwagi na kojarzącą się stereotypowo okładkę (ta seria w ogóle ma jak dla mnie zniechęcające okładki, w pełni zgadzam się tu z Lirael).

      Usuń
    3. Mnie też interesuje, czy autor ma możliwość wyboru okładki w wydaniu zagranicznym. Mole ma poczucie humoru, może zaakceptowałby dżentelmena z prosiakiem przy stole.;) Dla mnie zdjęcie jest nieporozumieniem.

      Wyd. Carta Blanca proponuje faktycznie niezbyt wyszukane okładki. Ale "Historia smaku", "Żony polarników" i "Pomarańcze w śniegu" (o których zresztą pisała Lirael;)) są moim zdaniem do przyjęcia.

      Usuń
  2. Brzmi interesująco, myślę, ze po nią kiedyś sięgnę.
    Choć mam wrażenie, że podobnych książek sporo się ukazuje w ostatnim czasie. W różnych konstelacjach możemy poczytać o Francuzach w Hiszpanii, Włochach w Szwecji czy Amerykanach w Polsce.... :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, książek o innych krajach (niekoniecznie reportaży) ukazuje się u nas sporo od jakiegoś czasu, ale poświęcone są głównie krajom bogatym i/lub chętnie odwiedzanym przez Polaków.;) Do sąsiadów wschodnich jeździmy rzadziej, więc pewnie dlatego książek o Rosji, Gruzji, Ukrainie jest mniej na rynku.
      Mnie książka Mole'a mile zaskoczyła, trochę się obawiałam protekcjonalnego podejścia do tematu, a tu nic z tych rzeczy. Również pozdrawiam.;)

      Usuń
  3. Okładka i tytuł na mnie działają właśnie mało zachęcająco. Uległabym omamom zwodniczości. :) Do tej serii podchodzę trochę nieufnie, ale rzeczywiście wygląda to ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale się nie dziwię, sama podchodziłam do książki z nieufnością. Podejrzewałam, że autor skupił się jedynie na absurdach i zabawnych sytuacjach chcąc zapewnić czytelnikowi przednią zabawę, na szczęście wybrał inną drogę. Książkę mogę polecić z czystym sumieniem.

      Usuń
    2. Nie mogę sobie odmówić zamieszczenia fragmentu, który szczególnie mi się spodobał:

      Griby to styl życia i nieodłączny element rosyjskiego folkloru i przysłów. W ludowych podaniach dobrzy bohaterowie są symbolizowani przez borowiki, a źli przez muchomory. Kiedy Puszkin albo Tołstoj chcieli pokazać, że opisywany przez nich człowiek jest prawdziwym Rosjaninem, wolał on jeść grzyby od wyszukanego zagranicznego jedzenia. Anna Karenina pełna jest opisów grzybów i ich zbierania. Grzyby to synonim natury, witalności i nadziei na przyszłość. Dla żyjącego na emigracji Nabokova grzybobranie symbolizowało utraconą ojczyznę. Lenin miał reputację zapalonego grzybiarza. Według jednej z opowieści któregoś deszczowego dnia śpieszył na stację, lecz gdy zauważył grupę szlachetnych borowików, zatrzymał się i zaczął je zbierać, nie bacząc na deszcz, uciekający pociąg i protesty żony. Ach, prawdziwy ojciec narodu. Dzieci uczą się chodzić do słów rymowanki obiecującej, że pójdą na grzyby, jeśli się nauczą.

      Ilu biznesmenów posiada taką wiedzę?;)

      Usuń
    3. Absurdów tam chyba wciąż niestety dostatek. Nic tylko obserwować i spisywać. Dobrze, że Mole zrobił to błyskotliwie. Ciekawe, czy coś go łączy ze słynnym Adrianem M. :) Może specyficzne poczucie humoru.
      Dzięki za fragment o grzybach, rzeczywiście smakowity! Dla mnie to spora niespodzianka,, bo nie miałam grzybowych skojarzeń a propos Rosji. Będę niecierpliwie wypatrywać prawdziwków i muchomorów w literaturze rosyjskiej. :)

      Usuń
    4. Nazwisko autora i u mnie wywołało sympatyczne skojarzenia.;)
      Grzybom autor poświecił osobny rozdział, jeden z ciekawszych moim zdaniem. Informacje o ich symbolice dla mnie także były zaskakujące. Może nadeszła pora na ponowną lekturę Anny Kareniny.;)

      Usuń
    5. Szczerze mówiąc ostatnio pomyślałam sobie, że mam ochotę na powtórkę. Okazuje się, że warto z atlasem grzybów w ręce. :)

      Usuń
    6. Ja również nabrałam ochoty, ona jest nawet coraz większa.;) Wątek grzybów może być b. ciekawy.
      Z dzieciństwa pamiętam komiks w odcinkach w Świerszczyku: armia prawdziwków (?) walczyła z armią muchomorów. Szczegółów niestety nie jestem w stanie sobie przypomnieć, ale szata graficzna była dość charakterystyczna. Niezły pomysł na historyjkę dla dzieci.

      Usuń
    7. Ochota może wzrosnąć po obejrzeniu najnowszej adaptacji, choć wielkich olśnień raczej nie przewiduję.
      Tego komiksu nie pamiętam, ale za to kultową grę planszową z drewnianymi grzybkami jak najbardziej. :)

      Usuń
    8. W dodatku gdzie ostatnio nie spojrzeć, recenzje AK. :) Na przykład tu i tu.
      I jeszcze a propos wątku grzybowego: właśnie natknęłam się na seksistowską sentencję w książce "Threads of Gray and Gold" (1902) Myrtle Reed: "The only way to test a man is to marry him. If you live, it’s a mushroom. If you die, it’s a toadstool".

      Usuń
    9. Chyba nawet nie będę próbować obejrzeć najnowszej ekranizacji. Gdyby zrobili ją Rosjanie, nawet bym się nie wahała.;) Grę planszową z grzybkami pamiętam.;)

      Zauważyłam wznowienie "Anny Kareniny", teraz dopiero widzę, że okładka jest mocno związana z filmem.;(
      Sentencja b. odważna, jak na rok 1902.

      Z grzybami długo jeszcze będzie mi się kojarzyć nowa książka McEwana, z której znam tylko fragment .;)

      Usuń
  4. Momarto, to chyba nie meblościanka, a kredens kuchenny, czy nawet nie kredens, a po prostu szafki w kuchni - i to już nowoczesnej, mimo że imitującej lekko rustykalną.

    Ja raczej nie sięgnę, nieszczególnie interesują mnie cudze koleje życia w krajach, które nie leżą w kręgu moich zainteresowań (jakoś ograniczać się trzeba w tej masie fascynujących lektur). Ale podoba mi się, co piszesz o autorze. Moje doświadczenia z Anglikami są takie, że oni są niezmiernie ciekawi i tolerancyjni wobec Rosji. O Europie Wschodniej mało wiedzą, a Rosja to przecież raczej Azja, a nie Europa. Tylko kawałeczek leży w Europie, a wśród samych Rosjan - czytałam jakiś czas temu wyniki ankiety - zaledwie 7% osób uważa się za Europejczyków. Trzeba też zauważyć, że chyba inne podejście do Rosji mają Niemcy czy Francuzi, a inne Anglicy (którzy zresztą uważają siebie za nie do końca Europejczyków, raczej za osobny byt). Znany jest w Anglii żart, w którym prognoza pogody mówi: "Mgła nad Kanałem Angielskim [pol. Kanał La Manche]. Europa odcięta".
    No i Rosja kojarzy się romantycznie: z Tołstojem, namiętnościami, wielką literaturą, przestrzeniami aż po horyzont. No i z wielkimi pieniędzmi, w końcu większość najbogatszych Rosjan ma swoje mieszkania w Londynie i hojnie wydaje tam pieniądze. Jeśli są uprzedzenia to zupełnie innego rodzaju niż te, jakie mają Niemcy czy Polacy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, jak po tę książkę sięgnęłam mimo uprzedzeń wobec Rosji i Rosjan.;) Teraz mam ochotę na więcej smaczków z tamtego rejonu.
      Dla mnie Rosja to też Azja, tym bardziej Anglikom się nie dziwię.;)
      O Francuzach słyszałam, że są wręcz rusofilami, koleżanka z Holandii twierdzi, że tam również jest duże zainteresowanie kulturą rosyjską.
      Do Tołstoja dorzucę jeszcze Czechowa.:) Masz rację, literatura na pewno przyczyniła się do fascynacji Rosją, to jest zupełnie inny świat. Nawet Mole pisze, że chciał poznać rosyjską duszę.;)
      O rosyjskich oligarchach (nie ziemniaczanych;)) mieszkających w Londynie (albo szukających tamże schronienia) też się słyszy, fakt.

      Usuń
    2. Ja nie mam żadnych uprzedzeń wobec Rosji, ale zwyczajnie kultura rosyjska mnie nie interesuje. A przynajmniej nie do tego stopnia, by czytać książkę o niej, gdy czeka na półkach tyle o kulturach, które fascynują bardziej. Wydaje mi się, że na polskim rynku sporo jest pozycji, i to całkiem dobrych, o Rosji, zarówno reportaży i książek podróżniczych. Masz w czym wybierać :)
      Francuzi od dekad sympatyzują z krajami komunistycznymi lub byłymi komunistycznymi, ich miłość do Rosji dla mnie najlepiej wyraża się w piosence Gilberta Becaud "Nathalie"... Tyle że oni romantyzują sobie komunizm i mają klapki na oczach jeśli chodzi o wady tego systemu i wypaczenia. Nie wszyscy, ale nie raz czytałam o gorliwych zaprzeczeniach Francuzów wobec krzywdy, jaką Mao czy Pol Pot wyrządzili swym obywatelom. Fajnie tak patrzeć wybiórczo...

      Usuń
    3. Wybierać mam w czym, to prawda. Samego Tołstoja i Dostojewskiego starczyłoby mi do końca życia.;) A reportaży i książek historycznych pewnie będzie jeszcze bez liku.
      Zgadza się, Francuzi mają (albo mieli) wyidealizowane wyobrażenie o Rosji, pierwszy na myśl przychodzi mi Sartre, ale w końcu nie on jeden dał się zwieść. G.B. Shaw chyba również był zadowolony z przyjęcia w ZSRR. Łatwo jest pochwalać komunizm mieszkając w Europie Zachodniej.;(

      Usuń
    4. No właśnie, i mieszkając w eleganckim apartmanencie odziedziczonym po zamożnych dziadkach - wielu sympatyków komunizmu było takimi "barwnymi ptakami", korzystającymi z dobrodziejstw systemu zachodniego i ani myśleli, by się ich wyrzec (a może myśleli, kto ich tam wie?).
      Z Polaków piszących ostatnio podobno ciekawie o Rosji przychodzi mi na myśl Jacek Hugo-Bader, nie wiem czy czytałaś. A o byłych republikach radzieckich naprawdę dobrze zapowiadają się książki Wojciecha Góreckiego. Mam "Planetę Kaukaz", więc w sumie aż tak od tej kultury nie stronię, jak pisałam jeszcze paręnaście minut temu. No i Thubrona relację z podróży po Syberii też mam. Jak i Kapuścińskiego "Imperium".

      Usuń
    5. Hugo-Badera znam tylko jedną książkę , jakoś nie mam zaufania do jego rzetelności. "Imperium" Kapuścińskiego to jak dotąd moja ulubiona książka tego autora. Podobała mi się również "Pandrioszka" Kurczab-Redlich, chcę przeczytać jej drugi tom reportaży. Thubron już czeka na swoją kolej, sam Mole wspomina jego 'Among the Russians'. Na brak urodzaju nie ma co narzekać.;)

      Usuń
  5. Mam mieszane uczucia jeśli chodzi o tę książkę..:D
    Może się skuszę, okładka zabawna a treść wydaje się interesująca.. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. polska okładka i tak jest lepsza od oryginalnej, bo aż sobie wyszukałam:
    http://www.amazon.co.uk/Was-Potato-Oligarch-Travels-Travails/dp/1857885090

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, nie jest dobrze. Dzięki tej okładce właśnie dowiedziałam się, że mam książkę Mole'a "It's All Greek to Me!". :)

      Usuń
    2. @ bezszmer

      Widziałam ten koszmarek.;( Mnie również bardziej odpowiada polska okładka.

      @ Lirael

      Czekam na doniesienia z greckiej przygody Mole'a.;)

      Usuń
    3. Ziemniaki nie stanowią istotnego elementu kuchni greckiej, więc obawiam się, że opowieść nie jest szczególnie barwna. :)

      Usuń
    4. Może autor próbował w Grecji produkować ser albo uprawiać gaj oliwny?;) Jeśli wpadnie mi w ręce, na pewno przeczytam.

      Usuń
    5. Podtytuł intrygujący: "A Tale of a Mad Dog and an Englishman, Ruins, Retsina - And Real Greeks". :)

      Usuń
    6. Najbardziej zafrapował mnie Mad Dog.;) Od razu przyszła mi na myśl szalona piosenka N. Cowarda 'Mad Dogs and Englishmen'.;)

      Usuń
    7. Może to celowe nawiązanie. :)

      Usuń