piątek, 26 marca 2010

Penelopiada - Margaret Atwood

Dawno tak się nie ubawiłam podczas lektury, ale po kolei:

Po pierwsze - bardzo lubię twórczość Margaret Atwood, więc już na starcie byłam dobrze nastawiona do tej książki. Może nieco odbiegającej od wcześniejszych powieści, bo obecna została napisana niejako na zamówienie tj. miała być nową interpretacją mitu w cyklu wydawnictwa Canongate.

Po drugie - lubię także tzw. wersje alternatywne znanych historii. W tym przypadku Penelopa opowiada o swoim życiu po upływie 3000 lat od wydarzeń, a czyni to zza grobu, a właściwie z czeluści Hadesu. Jej opowiadanie brzmi bardzo współcześnie, pełne jest sarkazmu i zgryźliwości, a to często daje zabawny efekt. Burzy pokutujące od dawna mity i w zupełnie nowym świetle przedstawia znane postaci. I tak Helena Trojańska to próżna i złośliwa kobieta, sprawczyni wszystkich nieszczęść Penelopy, a własny mąż, Odyseusz to cwany kłamca i kobieciarz. Syn Telemach to rozpuszczony nastolatek, którego najchętniej wysłałaby gdzieś na dłużej. Niemniej jednak można się domyślać, że własną osobę nieco wybieliła, zgrabnie odpierając zarzuty o niewierność i udział w zabójstwie 12 służek.

Po trzecie - forma. Całość składa się z 29 krótkich rozdziałów: w większości z nich narratorką jest Penelopa, w pozostałych chór, który tak jak w klasycznej tragedii greckiej co jakiś czas komentuje akcję. Podobnie jest u Atwood, z tym że każde "wejście" chóru przybiera inną formę literacką - mamy tu np. wyliczankę, lament, piosenkę podwórkową, idyllę, szantę, balladę, a nawet zapis z procesu sądowego.

Wiem, że wiele osób pisało o tej książce z dużą rezerwą; mnie ona uwiodła. Całość sprawia wrażenie dokładnie przemyślanej konstrukcji, która doskonale łączy starożytność ze współczesnością. Myślę, że to świetny materiał na monodram i gdyby to był koncert życzeń, to w roli Penelopy widziałabym Danutę Stenkę.

Z serii 'Mity" czytałam wcześniej tylko "Annę In w grobowcach świata" Olgi Tokarczuk (także mi się podobała), a teraz widzę, że absolutnie muszę przeczytać "Hełm grozy" Pielewina i "Brzemię" Winterson. Lubię takie zabawy literackie;)

Moja ocena: 10/10

Margaret Atwood, "Penelopiada", Wydawnictwo Znak, 2005

7 komentarzy:

  1. Ja też uwielbiam pastisze i gry literackie!
    "Penelopiadę" koduję sobie jako ciekawą pozycję do rychłego przeczytania.
    Nie zdobyłam jeszcze "Lavinii" Ursuli Le Guin, ale słyszałam dużo pozytywnych opinii. To mogą być zbliżone klimaty - tym razem wykorzystano wątki z "Eneidy".
    Gratuluję kolejnej dziesiątki! :) U mnie ostatnio posucha.
    P.S.
    Jeśli chodzi o "Prawdziwego bohatera", to pożyczyłam go, ale powinien do mnie wrócić na początku przyszłego tygodnia. Podobno jest dość trudny do zdobycia, więc z przyjemnością go Ci użyczę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie "Lawinia" nie zachwyciła - nie jest to zła książka, ale bardzo dobra też nie. Oczywiście każdy wyrobi sobie własną opinię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lirael - przyznam szczerze, że o Lavinii nic nie słyszałam:(, ale sprawdzę.
    Co "Prawdziwego bohatera", to z góry dziękuję, kiedyś przy okazji dokonamy wymiany...

    Elenoir - i to jest piękne, że ile osób tyle interpretacji i odczuć;)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. O "Lavinii":
    http://www.ursulakleguin.com/Index-Lavinia.html
    Moim zdaniem zapowiada się nieźle.
    Miłego popołudnia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za linka, faktycznie książka może być ciekawa.
    Miłego relaksu;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To mamy tak samo: od tej książki zaczęła się moja wielka miłość do pisarstwa Margaret Atwood i książka ta dała mi wiele przyjemności.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W takim razie: witam w klubie;)
    Moja miłość do M. Atwood trwa już kilkanaście lat i nie pamiętam nawet, od której książki się zaczęła. Najprawdopodobniej od "Kociego oka".

    Pozdrowienia;)

    OdpowiedzUsuń