poniedziałek, 17 maja 2010

Kobieta zawiedziona - Simone de Beauvoir

Historia stara jak świat: żona dowiaduje się, że zdradza ją mąż. Monika zaczyna się miotać, nie bardzo wie, jak w takiej sytuacji postąpić. Wie natomiast, że nie chce stracić Maurycego. Za namową przyjaciółki przymyka oko na romans męża w nadziei, że to przelotna słabostka, która szybko się skończy. Niestety, romans najwyraźniej przeradza się w miłość, mąż chce odejść.

Stan emocjonalny głównej bohaterki to prawdziwa burza uczuć: złość, zazdrość, rozczarowanie, żal, upokorzenie, poczucie winy, strach przed przyszłością, zobojętnienie. Kobieta zadręcza nie tylko siebie i męża, ale także dorosłe córki, pytając, na czym polegał jej błąd. Zdesperowana wypytuje o kochankę, próbuje ją zdyskredytować, posuwa się nawet do śledzenia jej i męża. Zupełnie nie radzi sobie z sytuacją, tym bardziej że Maurycy nie może się zdecydować i jawnie dzieli życie między żoną i kochanką.

Nie byłam w podobnej sytuacji, ale wyobrażam sobie, że wiele kobiet mogłoby reagować podobnie. W moim odczuciu autorce rewelacyjnie udało się pokazać emocje zdradzonej kobiety. I mimo, że od napisania opowiadania minęło ponad 40 lat, książka jest bardzo aktualna - takie historie będą zdarzać się zawsze. Tak jak zawsze znajdą się żony całkowicie oddane rodzinie, których świat nagle runie w gruzach. Po lekturze chciałoby się powiedzieć: kobieto! miej swoje życie, nie zapominaj o własnych potrzebach, nie pozwól się wykorzystywać.

Z całego tekstu urzekła mnie zwłaszcza jedna uwaga. Na zarzut, że przecież jest więcej warta od tej trzeciej, Monika usłyszała od bezstronnej lekarki: Nigdy nie zrozumiemy miłości innych [64]. Prawdziwe aż do bólu.

***

Drugim opowiadaniem zamieszczonym w książce jest "Wiek umiaru" z 1960 r. O dziwo, jeszcze ciekawszy od "Kobiety zawiedzionej". Dotyka tematu bardzo rzadko poruszanego w prozie, a mianowicie emerytury albo raczej "przejścia w stan spoczynku". Teoretycznie czeka nas wszystkich, jednak najwyraźniej nikt nie chce o niej pisać (a może czytać?). A sprawa nie jest taka prosta.

I tak 60-letnia narratorka zaczyna odczuwać w swoim życiu zmiany: Dawniej nie przejmowałam się starymi ludźmi; uważałam ich za umarłych, których nogi jeszcze niosą. Teraz widzę ich: mężczyźni, kobiety, są tylko trochę starsi ode mnie. [s. 111]

Początkowo przeraża ją nadmiar wolnego czasu, jednak stopniowo zaczyna doceniać to dobrodziejstwo. Optymistycznie zakłada, że przecież nadal może tworzyć, choć jej mąż ma zupełnie odmienne zdanie. Jako pracujący jeszcze naukowiec zdaje sobie sprawę, że na tym etapie życia pewnego rodzaju rutyna, nawyki umysłu hamują inwencję [s. 113]. Czas pokaże, że to prawda. Żona będzie musiała zgodzić się z jego twierdzeniem, że Młodość jest tym, co Włosi tak ładnie nazywają: la stamina. Sok, ogień, który pozwala kochać i tworzyć. Kiedy człowiek to traci, traci wszystko. [s. 139]

Owa strata staje się bardziej dotkliwa dla głównej bohaterki w świetle konfliktu z dorosłym synem, który w jej oczach zdradził ideały. Kobieta nie potrafi zaakceptować zmian w otaczającym jej świecie, ani faktu, że młodzi chcą urządzić swoje życie inaczej. W podobnej sytuacji jest się raczej skazanym na klęskę. Po ochłonięciu i pogodzeniu się z realiami pozostaje tylko jedno pytanie: co dalej? I znowu mąż roztropnie podsuwa, że nie należy zbyt daleko wybiegać myślą w przyszłość. Cóż, obym sama o tym pamiętała w stosownym czasie;)

Moja ocena: 8/10

Simone de Beauvoir, "Kobieta zwiedziona", PIW, 1989

15 komentarzy:

  1. Simone, Simone :) Znam, czytywałam, stoi sobie na mojej półeczce, dokładnie takie samo wydanie, jak to, które umieściłaś w fotce. Ach ten Kik! Mam sporo tytułów z tej serii, PIW miał swój złoty wiek jakieś dwadzieścia-trzydzieści lat temu... Dzisiaj większość książek, które do nas dociera to tytuły modne, opisywane w modnych czasopismach, przeważnie tylko te o dobrej nocie ze strony krytyków, tymczasem kiedyś, docierały do nas te należące do awangardy, czasami nawet mniej znane w swoich krajach, a bardziej - u nas.
    Dzięki za tę śliczną, bardzo konkretną jak na mój gust, recenzję. Miło jest przeczytać coś o twórczości Simone w dzisiejszych "zmasculinizowanych" czasach. Przypomniał mi się Sartre i spółka :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. brzmi nader zachecajaco! przyjemnie przeczytac o kobiecie doroslej, a nie bohaterce halequinów ;-)
    simone znam tylko z "mandarynów", kt mnie nader denerwowali. widzialam tez ze trzy filmy o niej - pewnie te przemyslenia zdradzanej kobiety to z autopsji? bo ten kabotyn i sybaryta sarte dawal jej niezle popalic. musial byc bogiem intelektu albo seksu? choc, jak trafnie zacytowalas, nigdy do konca nie zrozumiemy wyborów innych ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Anhelli -->

    Dzięki za miłe słowa;) Seria KIK była faktycznie świetna. Obecnie mają całkiem interesującą Bibliotekę Babel.A Simone będę jeszcze zgłębiać:)

    Sygryda -->

    Myślę, że z autopsją może być coś na rzeczy. Mimo, że z Sartrem umówili się na wolny związek, to Simone zdarzało się cierpieć z powodu romansów JPS. Ale czego nie robią kobiety, żeby zatrzymać przy sobie mężczyznę;) Niezłą książkę o tej parze napisała Anna Nasiłowska: http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka.php?ID=1439

    OdpowiedzUsuń
  4. jak dla mnie de beauvoir byla zdecydowanie ciekawsza niz ten stary satyr sartre. wlasnie znalazlam na necie, ze jako kochanek byl beznadziejny - wiec moze to i dobrze, ze rozseparowali sie w lozu? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ona chyba nie była zbyt zadowolona z tej separacji. O ile pamiętam, nie potrafiła czerpać radości z romansu;)
    Jak najbardziej Simone wydaje się ciekawsza, no i dość atrakcyjna była.

    OdpowiedzUsuń
  6. Simone de Beauvoir nic jeszcze nie czytałam do tej pory - "Siłą rzeczy" stoi na półce, ale że okazały się to być pamiętniki i to kolejne tomy dopiero, więc pewnie jeszcze potrwa zanim zdobędę pierwsze części bądź inne utwory. Ale plany mam :)

    Tak na marginesie - choć w serii KIK wydano sporo dobrych książek to ich jakość jest fatalna. Rozklejają się od stania na półkach dosłownie :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam tej książki, chociaż po lekturze "Pamiętnika statecznej panienki" bardzo cenię sobie tę autorkę. A i "Druga płeć" jest dla mnie bardzo ważną książką.

    Pozdrawiam sedecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. maioofka -->

    Dla mnie to była pierwsza "Simone"; znajomość warta podtrzymania;)
    Co do jakości książek - niestety muszę się zgodzić;(

    Skarletka -->

    "Drugą płeć" mam w planach, ale raczej po "Mandarynach". Dobrze, że niedawno wznowiono powieści SdB.

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  9. Wypożyczyłam kilka miesięcy temu "Kobietę zawiedzioną", nie zabrałam się jeszcze za lekturę (z różnych powodów) - aż do dzisiaj. Jednak przed otworzeniem książki postanowiłam wygooglać nazwisko autorki i dowiedzieć się o niej czegoś więcej - studiuję romanistykę, artykuł na wikipedii po francusku był nieco bardziej obszerny niż ten w polskiej wersji językowej + kilka stron o osobach z nią powiązanych. I tak minęła godzina. Pomyślałam - pora na tytuł. I wygooglałam (po polsku tym razem) - większość wyświetlonych linków była odnośnikami do blogów, nie o to do końca mi chodziło, ale coś mnie tknęło.. mianowicie nazwa jednego z blogów: CzytankiAnki. Też mam na imię Ania i wszystkie twory typu 'FirankaAnka' nie są mi obce. Co więcej Franka to FRancuskaAnka. Blog o literaturze - coś dla mnie.

    Podzielę się wrażeniami, jak skończę czytać.
    Wesołych!

    OdpowiedzUsuń
  10. ;))) Ań (jak to wygląda w piśmie!:) jest wśród blogerek sporo, tyle że poukrywały się pod pseudonimami;) Miło poznać kolejną Anię w tym gronie;)

    Simone de B. to z pewnością postać b. ciekawa, tak wynikało choćby z książki Nasiłowskiej o niej i JP Sartrze.

    Do dzisiaj często przychodzi mi na myśl cytat z "Kobiety zawiedzionej": Nigdy nie zrozumiemy miłości innych. To b. prawdziwa książka.

    Pozdrawiam i czekam na wrażenia;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wracam, przeczytałam.
    O ile pamiętnik Moniki czytało mi się bardzo przyjemnie, tak drugie opowiadanie dziwnie mi się dłużyło. Moja mała recenzja:
    http://lubimyczytac.pl/ksiazka/55237/kobieta-zawiedziona/opinia/4707704#opinia4707704

    (Święta i dni poświąteczno-przedsylwestrowe spędzone na przenoszeniu ocen z biblionetki na lubimyczytac i pisaniu recenzji zamiast uczeniu się na nieubłagalnie zbliżającą się sesję. Cudnie.)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam, widzę, że wrażenia mamy podobne. Pierwsza część jest uniwersalna, historia może przytrafić się kobiecie w każdym wieku;( Starość to już inny temat, w dobie kultu nieśmiertelności niemal niemodny. Ja chyba trochę z przekory lubię wniknąć w życie kobiet wiekowych, żeby wiedzieć, co mnie czeka za jakiś czas. O tym powinno się mówić i pisać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam baaardzooo dawno temu. Pora sobie chyba odświeżyć.

    OdpowiedzUsuń
  14. Książka zniechęciła mnie początkowo tematyką i ilością stron. Obawiałem się, że będzie nieco nudna, jednak zaskoczyła mnie pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń