Zgodnie z zapowiedzią pora na wycieczkę literacką w bardziej egzotyczne regiony. Zapraszam do magicznego świata Macondo, który w twórczości Gabriela Garcíi Márqueza pojawiał się wielokrotnie. W marcu naszą lekturą będzie „Szarańcza” (1955) czyli debiutancka powieść kolumbijskiego Noblisty.
Z notki wydawcy: W dogorywającym już po okresie ekonomicznej świetności Macondo umiera znienawidzony niemal przez wszystkich mieszkańców lekarz, który niegdyś odmówił całemu miasteczku swej zawodowej pomocy. Teraz nadeszła dla Macondo chwila odwetu: lekarzowi zostanie odmówiony pochówek. Jednak wśród rozkoszujących się zemstą mieszkańców znajduje się jeden, który decyduje się spełnić, wbrew woli ogółu, „haniebny obowiązek”, dzięki któremu dziwny pogrzeb osamotnionego lekarza staje się dla bohaterów pretekstem do opowiedzenia o życiu w zrujnowanym i unicestwionym przez kurz małym, kolumbijskim miasteczku.
Książkę można przeczytać nie odchodząc od komputera – dostępna jest tu. Rzecz krótka (tylko 128 stron w wydaniu papierowym), ale bogata w treści.
Początek dyskusji w piątek 15 marca 2013 r. Zapraszam serdecznie.
Marquez? Yyyy:(
OdpowiedzUsuńWolałbyś opowiadania Cortazara?;)
UsuńKorci mnie, żeby sprawdzić, na ile ta literatura się zestarzała.;)
Jeśli będzie Cortazar, to ja wypisuję się z klubu!
UsuńJa mówię tak!
Sądząc po tym, że zdaje się iż całkiem niedawno w naszym kraju mieliśmy problem z odmową pochówku lekarza ginekologa (acz z innych przyczyn), wydaje się że i Szarańcza może być aktualna.
Nie, nie, żadnych Cortazarów i Fuentesów, już lepiej Marquez. Mam tylko ogólną alergię na literaturę latynoamerykańską, ale jak krótkie, to najwyżej się parę razy podrapię.
Usuń@ momarta
UsuńDzięki za wsparcie.;) Ja również liczę na aktualność "Szarańczy".
@ zwl
Miałam nadzieję, że z dwojga (trojga) złego lepszy Marquez.;) Objętość książki dobierana była starannie, wierz mi.;)
Marquez faktycznie najmniej hard:) A w staranny wybór objętości wierzę, chociaż akurat trafiłaś w to krótkie dziełło, którego nie mam:P
UsuńAniu, za tę objętość to naprawdę serdeczne dzięki! Już Atwood było mi ciężko wpasować w czytelniczy harmonogram (choć ostatecznie wcale nie żałuję, a wręcz przeciwnie!), a teraz jeszcze ten wolno snujący się Wilk...
UsuńZWL: a ta alergia to od zawsze, czy od przesytu? Marquez jednak tak jakby prekursor i inne takie, a w debiutanckiej powieści chyba jeszcze mu się nie nakręciło tak jak w ostatnich.
Kusił mnie jeszcze Vargas Llosa, ale "Pochwała macochy" była omawiana w innym miejscu, więc szkoda się powtarzać. A "Pantaleon..." kapkę za długi.
UsuńTego dziełła również nie mam, ale na szczęście jest dostępne w większości bibliotek.
@ momarta
UsuńNajchętniej zawsze proponowałbym coś w granicach 140 stron, ale rzadko uda się trafić coś dobrego. Ale będę się starać.;)
Mój Wilk też się snuł, a niech go!.;)
Jeśli chodzi o Llosę (uwielbiam!), krótki i przyjemny jest "Kto zabił Palomina Molero?" (coś koło 150 stron, jak dla mnie). Nie wiem jednak, co na Llosę kolega alergik?:P
UsuńCo zaś do Wilka - dopiero teraz rozumiem, dlaczego mój mąż czytał go tak długo (ze trzy tygodnie) i muszę odwołać swoje wcześniejsze podejrzenia, że oszukuje mówiąc, że książka mu się podoba:)
Llosy mogłyby być niezłe "Listy do młodego pisarza", tylko 128 stron.;)
Usuń@Momarta: Alergia pojawiła się z czasem, jak się u panów za dużo magii, a za mało realizmu zrobiło:PP Właśnie liczę, że w debiucie jeszcze się nie rozszalał:P
UsuńAnia: "Listy..." na pewno bardziej ambitne niż "Palomino...", który jest czystą rozrywką:)
UsuńZWL: w takim razie nie jesteś alergiczny, tylko zbyt rozsądny:P
W końcu najbardziej lubię realistów, nie poradzę:P
Usuń@ momarta
UsuńW takim razie do Llosy kiedyś wrócimy.
Skrycie również liczę na to, że w "Szarańczy" dominuje jednak realizm.;) Kiedyś bardziej podobał mi się realizm magiczny.
ZWL: ostatnio zdaje się, że wręcz dominuje u Ciebie skłonność do naturalistów:PP
UsuńAnia: jeśli wrócimy, dobrze; jeśli nie - trudno (i tak już prawie wszystko przeczytałam, choć - wstyd, wstyd! - dwie najbardziej sztandarowe pozycje ominęłam).
A co do skłonności ku realizmowi: po prostu starzejemy się, drodzy Państwo!
@ momarta
UsuńWłaśnie starzenie się chodziło mi po głowie, ale ugryzłam się w język.;)
Ponieważ FSF oswoił mnie już z tym, że jestem matroną, uznałam że mogę sobie pozwolić na więcej:))
UsuńNawet (a może zwłaszcza) w młodości byłem mało awangardowy:P
Usuń@ zwl
UsuńZawsze możesz utrzymywać, że wolisz po prostu vintage.;))))
Całkowicie sympatyzuję z Twoimi ciągotami do realizmu i naturalizmu.;)
Vintage to jest Marquez, taki Zola to już dinozaur i wykopalisko:)
UsuńNie bądźmy drobiazgowi.;) Przy Twoich upodobaniach do klasyki (którą Brytyjczycy określają jako vintage) można uznać, że wyprzedziłeś swoje czasy, bo od dawna lubisz to, do czego inni powoli się przekonują.;) I Ty twierdzisz, że nigdy nie byłeś awangardowy!;)
UsuńO proszę, dzięki! A ja zawsze uważałem, że mam po prostu mało wyrafinowany gust:P
UsuńPo prostu jesteś (albo zawsze byłeś) awangardowy inaczej.;)
UsuńW tej wersji nie brzmi to najlepiej:P
UsuńOK, niech będzie, że przez lata wyprzedzałeś modę.;)
UsuńTeraz mi się podoba:)
UsuńZWL: przepraszam, ale nie mogę się oprzeć (i tak już wiadomo, że mam wredny charakter): miziu, miziu i miź, miź!:PP
UsuńNie bądź zawistna, żadne tam miziu miziu, tylko wymieniamy rzeczowe uwagi:PP
UsuńKolumbijska wersja "Antygony"? Ciekawe :)
OdpowiedzUsuńNa to wygląda. "Antygona" wiecznie żywa.;)
UsuńTo ja się zupełnie nie wpisuję w ogólny trend, bo wczoraj skończyłam książkę Coratazara i jestem nią po prostu zachwycona. Miałam właśnie zaproponować do Klubu, ale widzę, że propozycja zdecydowanie nie spotkałaby się z entuzjazmem. :) A z Marqueza ogromnie się cieszę.
OdpowiedzUsuńNa omawianie Cortazara możemy umówić się w podgrupie - wyznacz tylko konkretny tytuł.;) Powieści Cortazara podobały mi się, są wystarczająco realistyczne.;)
UsuńCieszę się, że Marquez też Ci odpowiada.
Książka Cortazara, która tak mnie zauroczyła, to zbiór opowiadań, w dodatku bardzo mało realistycznych, więc przewiduję mały konflikt interesów. :) "Szarańczę" dostanę pod koniec przyszłego tygodnia. A propos miałam przeczucie, że wkrótce Marquez, ale sądziłam, że to będzie "Opowieść rozbitka" i przezornie się zaopatrzyłam. :)
UsuńLirael: czy ten Cortazar to były może przypadkiem "Opowieści o kronopiach i famach"?
Usuń@ Lirael
UsuńMam dwa tomy opowiadań Cortazara, nie jest ze mną tak źle.;) Od czasu do czasu zaglądam do nich, w małych dawkach są do zaakceptowania. "Opowieść rozbitka" miałam dzisiaj w rękach w matrasie - trafił już do kosza z tanią książką.;(
~ Momarta
OdpowiedzUsuńBingo! :) Cudna rzecz.
~ Ania
O "Opowieści rozbitka" ostatnio wspominała Koczowniczka w kontekście książek, które zrobiły na Niej ogromne wrażenie. "Szarańcza" zapowiada się wspaniale, jestem szczęśliwa, że na chwilę wrócę do Macondo!
Hm... Ja niestety jestem całkowicie cortazaroodporna, toteż nawet kronopie i famy nie zrobiły na mnie pozytywnego wrażenia. Tak sobie jednak pomyślałam, że jeśli coś spodobało się Ci się aż tak, to właśnie te króciutkie historyjki:) Najwyraźniej ja jestem za mało zwiewna i poetycka, aby je docenić:PP
UsuńMnie kronopie i famy wręcz rzuciły na kolana, ale to bynajmniej nie kwestia zwiewnej poetyckości tylko dość dziwnego poczucia humoru - okazuje się, że w tej dziedzinie występuje niepokojąca kompatybilność między Cortazarem a mną. :)
UsuńPrzejrzałam wczoraj "Kronopie i famy" - rzeczywiście są zabawne.;)
UsuńW kwestii famowego i kronopiowego poczucia humoru zgłaszam zdanie odrębne:((
UsuńMarqueza bardzo lubię i "Opowieść rozbitka" rzeczywiście zrobiła na mnie duże wrażenie :) "Szarańczy" jeszcze nie znam i z chęcią przeczytam. Cortazara nic nie czytałam, a Llosy nie umiem polubić. Przeczytałam całą "Pochwałę macochy", pół "Szelmostw niegrzecznej dziewczynki" i widzę, że mnie tego typu książki w obecnej chwili niezbyt interesują.
UsuńCieszę się, że piszesz się na "Szarańczę".;)
UsuńMVL bardzo lubię, choć od kilku lat mam zaległości. Może "Ciotka Julia i skryba" spodobałaby Ci się? Ale nic na siłę.;)
Witaj Aniu :) Po strasznie długiej przerwie (ostatnio brałam udział w dyskusji, kiedy czytaliśmy "Pałac lodowy") zgłaszam się do dyskusji marcowej. "Szarańczę" już sobie pobrałam. Marqueza znam tylko ze "Sto lat samotności", które czytałam lata temu, ale wspominam bardzo pozytywnie. Chętnie przeczytam jeszcze coś innego z dorobku autora. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMiło będzie Cię ponownie gościć.;) Marqueza na pewno warto czytać, chociaż ponoć powrót do lit. iberoamerykańskiej po latach grozi rozczarowaniem.;( Trzeba to sprawdzić. Również pozdrawiam.;)
UsuńSzarańcza przeczytana. Ale szczerze powiem, nie było łatwo. Czekam z niecierpliwością na dzień rozpoczęcia dyskusji :)
UsuńCieszę się, że jesteś już gotowa - ja dopiero zaczynam lekturę. Mam nadzieję, że jednak warto było się trochę pomęczyć.;)
Usuń