piątek, 8 lutego 2013

Marcowe spotkanie Klubu Czytelniczego

Zgodnie z zapowiedzią pora na wycieczkę literacką w bardziej egzotyczne regiony. Zapraszam do magicznego świata Macondo, który w twórczości Gabriela Garcíi Márqueza pojawiał się wielokrotnie. W marcu naszą lekturą będzie „Szarańcza” (1955) czyli debiutancka powieść kolumbijskiego Noblisty.

Z notki wydawcy: W dogorywającym już po okresie ekonomicznej świetności Macondo umiera znienawidzony niemal przez wszystkich mieszkańców lekarz, który niegdyś odmówił całemu miasteczku swej zawodowej pomocy. Teraz nadeszła dla Macondo chwila odwetu: lekarzowi zostanie odmówiony pochówek. Jednak wśród rozkoszujących się zemstą mieszkańców znajduje się jeden, który decyduje się spełnić, wbrew woli ogółu, „haniebny obowiązek”, dzięki któremu dziwny pogrzeb osamotnionego lekarza staje się dla bohaterów pretekstem do opowiedzenia o życiu w zrujnowanym i unicestwionym przez kurz małym, kolumbijskim miasteczku.


Książkę można przeczytać nie odchodząc od komputera – dostępna jest tu. Rzecz krótka (tylko 128 stron w wydaniu papierowym), ale bogata w treści.

Początek dyskusji w piątek 15 marca 2013 r. Zapraszam serdecznie.



47 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wolałbyś opowiadania Cortazara?;)
      Korci mnie, żeby sprawdzić, na ile ta literatura się zestarzała.;)

      Usuń
    2. Jeśli będzie Cortazar, to ja wypisuję się z klubu!
      Ja mówię tak!
      Sądząc po tym, że zdaje się iż całkiem niedawno w naszym kraju mieliśmy problem z odmową pochówku lekarza ginekologa (acz z innych przyczyn), wydaje się że i Szarańcza może być aktualna.

      Usuń
    3. Nie, nie, żadnych Cortazarów i Fuentesów, już lepiej Marquez. Mam tylko ogólną alergię na literaturę latynoamerykańską, ale jak krótkie, to najwyżej się parę razy podrapię.

      Usuń
    4. @ momarta

      Dzięki za wsparcie.;) Ja również liczę na aktualność "Szarańczy".

      @ zwl

      Miałam nadzieję, że z dwojga (trojga) złego lepszy Marquez.;) Objętość książki dobierana była starannie, wierz mi.;)

      Usuń
    5. Marquez faktycznie najmniej hard:) A w staranny wybór objętości wierzę, chociaż akurat trafiłaś w to krótkie dziełło, którego nie mam:P

      Usuń
    6. Aniu, za tę objętość to naprawdę serdeczne dzięki! Już Atwood było mi ciężko wpasować w czytelniczy harmonogram (choć ostatecznie wcale nie żałuję, a wręcz przeciwnie!), a teraz jeszcze ten wolno snujący się Wilk...

      ZWL: a ta alergia to od zawsze, czy od przesytu? Marquez jednak tak jakby prekursor i inne takie, a w debiutanckiej powieści chyba jeszcze mu się nie nakręciło tak jak w ostatnich.

      Usuń
    7. Kusił mnie jeszcze Vargas Llosa, ale "Pochwała macochy" była omawiana w innym miejscu, więc szkoda się powtarzać. A "Pantaleon..." kapkę za długi.
      Tego dziełła również nie mam, ale na szczęście jest dostępne w większości bibliotek.

      Usuń
    8. @ momarta

      Najchętniej zawsze proponowałbym coś w granicach 140 stron, ale rzadko uda się trafić coś dobrego. Ale będę się starać.;)
      Mój Wilk też się snuł, a niech go!.;)

      Usuń
    9. Jeśli chodzi o Llosę (uwielbiam!), krótki i przyjemny jest "Kto zabił Palomina Molero?" (coś koło 150 stron, jak dla mnie). Nie wiem jednak, co na Llosę kolega alergik?:P

      Co zaś do Wilka - dopiero teraz rozumiem, dlaczego mój mąż czytał go tak długo (ze trzy tygodnie) i muszę odwołać swoje wcześniejsze podejrzenia, że oszukuje mówiąc, że książka mu się podoba:)

      Usuń
    10. Llosy mogłyby być niezłe "Listy do młodego pisarza", tylko 128 stron.;)

      Usuń
    11. @Momarta: Alergia pojawiła się z czasem, jak się u panów za dużo magii, a za mało realizmu zrobiło:PP Właśnie liczę, że w debiucie jeszcze się nie rozszalał:P

      Usuń
    12. Ania: "Listy..." na pewno bardziej ambitne niż "Palomino...", który jest czystą rozrywką:)

      ZWL: w takim razie nie jesteś alergiczny, tylko zbyt rozsądny:P

      Usuń
    13. W końcu najbardziej lubię realistów, nie poradzę:P

      Usuń
    14. @ momarta

      W takim razie do Llosy kiedyś wrócimy.

      Skrycie również liczę na to, że w "Szarańczy" dominuje jednak realizm.;) Kiedyś bardziej podobał mi się realizm magiczny.

      Usuń
    15. ZWL: ostatnio zdaje się, że wręcz dominuje u Ciebie skłonność do naturalistów:PP

      Ania: jeśli wrócimy, dobrze; jeśli nie - trudno (i tak już prawie wszystko przeczytałam, choć - wstyd, wstyd! - dwie najbardziej sztandarowe pozycje ominęłam).
      A co do skłonności ku realizmowi: po prostu starzejemy się, drodzy Państwo!

      Usuń
    16. @ momarta

      Właśnie starzenie się chodziło mi po głowie, ale ugryzłam się w język.;)

      Usuń
    17. Ponieważ FSF oswoił mnie już z tym, że jestem matroną, uznałam że mogę sobie pozwolić na więcej:))

      Usuń
    18. Nawet (a może zwłaszcza) w młodości byłem mało awangardowy:P

      Usuń
    19. @ zwl

      Zawsze możesz utrzymywać, że wolisz po prostu vintage.;))))
      Całkowicie sympatyzuję z Twoimi ciągotami do realizmu i naturalizmu.;)

      Usuń
    20. Vintage to jest Marquez, taki Zola to już dinozaur i wykopalisko:)

      Usuń
    21. Nie bądźmy drobiazgowi.;) Przy Twoich upodobaniach do klasyki (którą Brytyjczycy określają jako vintage) można uznać, że wyprzedziłeś swoje czasy, bo od dawna lubisz to, do czego inni powoli się przekonują.;) I Ty twierdzisz, że nigdy nie byłeś awangardowy!;)

      Usuń
    22. O proszę, dzięki! A ja zawsze uważałem, że mam po prostu mało wyrafinowany gust:P

      Usuń
    23. Po prostu jesteś (albo zawsze byłeś) awangardowy inaczej.;)

      Usuń
    24. W tej wersji nie brzmi to najlepiej:P

      Usuń
    25. OK, niech będzie, że przez lata wyprzedzałeś modę.;)

      Usuń
    26. ZWL: przepraszam, ale nie mogę się oprzeć (i tak już wiadomo, że mam wredny charakter): miziu, miziu i miź, miź!:PP

      Usuń
    27. Nie bądź zawistna, żadne tam miziu miziu, tylko wymieniamy rzeczowe uwagi:PP

      Usuń
  2. Kolumbijska wersja "Antygony"? Ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja się zupełnie nie wpisuję w ogólny trend, bo wczoraj skończyłam książkę Coratazara i jestem nią po prostu zachwycona. Miałam właśnie zaproponować do Klubu, ale widzę, że propozycja zdecydowanie nie spotkałaby się z entuzjazmem. :) A z Marqueza ogromnie się cieszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na omawianie Cortazara możemy umówić się w podgrupie - wyznacz tylko konkretny tytuł.;) Powieści Cortazara podobały mi się, są wystarczająco realistyczne.;)
      Cieszę się, że Marquez też Ci odpowiada.

      Usuń
    2. Książka Cortazara, która tak mnie zauroczyła, to zbiór opowiadań, w dodatku bardzo mało realistycznych, więc przewiduję mały konflikt interesów. :) "Szarańczę" dostanę pod koniec przyszłego tygodnia. A propos miałam przeczucie, że wkrótce Marquez, ale sądziłam, że to będzie "Opowieść rozbitka" i przezornie się zaopatrzyłam. :)

      Usuń
    3. Lirael: czy ten Cortazar to były może przypadkiem "Opowieści o kronopiach i famach"?

      Usuń
    4. @ Lirael

      Mam dwa tomy opowiadań Cortazara, nie jest ze mną tak źle.;) Od czasu do czasu zaglądam do nich, w małych dawkach są do zaakceptowania. "Opowieść rozbitka" miałam dzisiaj w rękach w matrasie - trafił już do kosza z tanią książką.;(

      Usuń
  4. ~ Momarta
    Bingo! :) Cudna rzecz.

    ~ Ania
    O "Opowieści rozbitka" ostatnio wspominała Koczowniczka w kontekście książek, które zrobiły na Niej ogromne wrażenie. "Szarańcza" zapowiada się wspaniale, jestem szczęśliwa, że na chwilę wrócę do Macondo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... Ja niestety jestem całkowicie cortazaroodporna, toteż nawet kronopie i famy nie zrobiły na mnie pozytywnego wrażenia. Tak sobie jednak pomyślałam, że jeśli coś spodobało się Ci się aż tak, to właśnie te króciutkie historyjki:) Najwyraźniej ja jestem za mało zwiewna i poetycka, aby je docenić:PP

      Usuń
    2. Mnie kronopie i famy wręcz rzuciły na kolana, ale to bynajmniej nie kwestia zwiewnej poetyckości tylko dość dziwnego poczucia humoru - okazuje się, że w tej dziedzinie występuje niepokojąca kompatybilność między Cortazarem a mną. :)

      Usuń
    3. Przejrzałam wczoraj "Kronopie i famy" - rzeczywiście są zabawne.;)

      Usuń
    4. W kwestii famowego i kronopiowego poczucia humoru zgłaszam zdanie odrębne:((

      Usuń
    5. Marqueza bardzo lubię i "Opowieść rozbitka" rzeczywiście zrobiła na mnie duże wrażenie :) "Szarańczy" jeszcze nie znam i z chęcią przeczytam. Cortazara nic nie czytałam, a Llosy nie umiem polubić. Przeczytałam całą "Pochwałę macochy", pół "Szelmostw niegrzecznej dziewczynki" i widzę, że mnie tego typu książki w obecnej chwili niezbyt interesują.

      Usuń
    6. Cieszę się, że piszesz się na "Szarańczę".;)
      MVL bardzo lubię, choć od kilku lat mam zaległości. Może "Ciotka Julia i skryba" spodobałaby Ci się? Ale nic na siłę.;)

      Usuń
  5. Witaj Aniu :) Po strasznie długiej przerwie (ostatnio brałam udział w dyskusji, kiedy czytaliśmy "Pałac lodowy") zgłaszam się do dyskusji marcowej. "Szarańczę" już sobie pobrałam. Marqueza znam tylko ze "Sto lat samotności", które czytałam lata temu, ale wspominam bardzo pozytywnie. Chętnie przeczytam jeszcze coś innego z dorobku autora. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło będzie Cię ponownie gościć.;) Marqueza na pewno warto czytać, chociaż ponoć powrót do lit. iberoamerykańskiej po latach grozi rozczarowaniem.;( Trzeba to sprawdzić. Również pozdrawiam.;)

      Usuń
    2. Szarańcza przeczytana. Ale szczerze powiem, nie było łatwo. Czekam z niecierpliwością na dzień rozpoczęcia dyskusji :)

      Usuń
    3. Cieszę się, że jesteś już gotowa - ja dopiero zaczynam lekturę. Mam nadzieję, że jednak warto było się trochę pomęczyć.;)

      Usuń