poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Ex Libris - Anne Fadiman

Nie dziwią mnie zachwyty czytelników nad "Ex Librisem". Przeczytać eseje Anne Fadiman o jej pasji do książek to jak znaleźć bratnią duszę. A napisać, że jest bibliofilką, to nic nie napisać. Ona jest po prostu książkową fanatyczką;)

Autorka miała niesamowite szczęście dorastać w rodzinie żyjącej literaturą i pasję zamienić w profesję. Jej erudycja jest doprawdy imponująca, a co ważne - potrafi o książkach pisać interesująco. Także o tych, o których nikt nigdy nie słyszał. Fadiman potrafi zresztą dostrzec literaturę absolutnie wszędzie - nawet w katalogach sprzedaży wysyłkowej czy w instrukcji obsługi samochodu.

Sporo mówi się tu o zwyczajach czytelniczych np. o dedykacjach, poszanowaniu książki jako przedmiotu, zapędach korektorskich czy ustawieniu zbiorów na półce. Okazuje się bowiem, że podział literatury na obszary geograficzne to mało, można jeszcze ustawiać książki chronologicznie. A ustawianie według koloru i wysokości tomów to w niektórych kręgach prawdziwy nietakt. Są tu również teksty o czytaniu w miejscach opisywanych w danej książce, o plagiatach oraz o wpływie dobrego pióra na jakość utworu. Osobny temat godny doktoratu to m.in. opisy potraw spożywanych przez bohaterów książek.

Z pewnością dzięki Fadiman można poszerzyć nie tylko wiedzę o literaturze, ale także zasób słownictwa. Oto lista słów wypisanych z jednego tomu autorstwa niejakiego Van Vechtena, które były autorce (i nie tylko) całkiem obce, a które później złożyły się na swoisty quiz wśród jej oczytanych znajomych: monofizyta, mefityczny, calineries, diapazon, grimoire, adapertile, retromingent, perllan, kupelacja, adyton, sipaj, subadar, paludalny, apozemiczny, camorra, ityfalliczny, alkad, aspergilium, agathodemon, kakodemon, goetyczny i opoponaks (s. 21). Konia z rzędem temu, kto zna znaczenie wszystkich.

Czyta się te eseje z prawdziwą przyjemnością, czasem rozbawieniem, ponieważ autorka zdaje sobie sprawę ze swego "skrzywienia" i ma do własnej osoby dystans. Na uwagę zasługują również fachowe przypisy Jana Gondowicza. "Ex libris" to prawdziwa gratka dla moli książkowych i cieszy niezmiernie fakt, że książkę niedawno wznowiono.

Moja ocena: 8/10

Anne Fadiman, "Ex libris. Wyznania czytelnika", Świat Literacki, 2003

21 komentarzy:

  1. Moje sympatia i apetyt na tę książkę ciągle rośnie - wpisałam sobie na listę książek oczekujących na zakup, gdyż mam wrażenie, że będzie to hit wśród książkowych maniaków :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że stanie się hitem, bo jest tego warta. I myślę, że ma szansę - sporo się o niej pisze i mówi (może czytałaś felieton Vargi w DF?;)).

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm... w ostatnim felietonie o ile pamiętam było o Jasiu Kapeli :) A poprzedniego nie czytałam: zapomniałam kupić, ych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lektura obowiązkowa dla moli książkowych :) Słyszałam o niej mnóstwo entuzjastycznych opinii, tak więc spodziewałam się arcydzieła. Pozostawiła we mnie lekki niedosyt, ale wspominam ją bardzo sympatycznie. Uwielbiam książki o książkach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie czytam! W tej nowszej szacie graficznej. Prawda, że przypisy Gondowicza są integralną częścią książki, przydatne dla czytelników zanurzonych w innym kręgu kulturowym. Zabawna rzecz, mnie śmieszy niemal wszystko (przynajmniej w początkowych esejach), bo sama nie mam zbyt wielu nawyków molowych, choć przecież żyję literaturą. Emocje miłośników książek zawsze mnie rozbrajająco wzruszają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Również niedawno odkryłam eseje pani Fadiman i jestem nimi oczarowana. Ten tytuł to balsam dla duszy dla wszystkich, którym się wydaje że ich związek z książkami to już patologia albo przynajmniej niezdrowy bzik - uzależnienie od słowa pisanego i gromadzenia własnych zbiorów może być piękne i inspirujące ;)

    PS. Varga o "Ex libris" w sieci:
    http://wyborcza.pl/1,99494,7691645,O_ukladaniu_ksiazek.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Skarletka -->
    Dzięki uprzejmości maioofki już wiadomo, gdzie wspomniany felieton przeczytać;)

    Lirael -->
    Zgadzam się, że książka nie jest doskonała, stąd moje 8 z możliwych 10 punktów...

    Tamaryszek -->
    Tak, śmieszy i zmusza do zrewidowania własnych nawyków czytelniczych. Również mam ich niewiele, ale przyznaję się do "bezśladowego" czytania, wąchania świeżych egzemplarzy (ale to nie fetyszyzm;), studiowania stopki i informacji dot. samego wydania;)

    maioofka -->
    Podziękowania za link. Masz rację, balsam dla przypadków patologicznych;)

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko! A ja układam właśnie książki według wysokości, od największej do najmniejszej, irytuje mnie nawet jak mi gdzieś wystaje :P
    Koniecznie muszę książkę przeczytać! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznaję, że również układam książki wg wysokości, do tego seriami i kolorami;) Ale w polskich warunkach mieszkaniowych to nie powinno dziwić;)

    OdpowiedzUsuń
  10. czytalam jak sie u nas ukazalo - b dobra ksiazka! to po tej lekturze odwazylam sie zaczac smarowac po ksiazkach (wlasnych - zazwyczaj). zapamietalam, ze czytala opis wyprawy scott'a i miala taki trafny komentarz CO brytyjczycy lubia w literauturze. nie zapisalam, ale bylo to cos ze spektakularnymi porazkami (albo cos takiego)

    OdpowiedzUsuń
  11. Odszukam fragment i sprawdzę;)

    OdpowiedzUsuń
  12. o, dziekuje! tym razem sobie na pewno zapisze. b czesto znajduje sie trafna mysl w czytanej ksiazce, a ksiazka wciaga, wiec szkoda czasu na zrobienie notaki. zreszta dlatego wlasnie zaczelam robic podkreslenia w ksiazkach - bo to latwo zrobic majac olówek pod reka

    OdpowiedzUsuń
  13. Osobiście wolę zaznaczać karteczkami;) Ja z tych książkowych czyściochów jestem;) Ale w książkach bibliotecznych lubię cudze podkreślenia...

    OdpowiedzUsuń
  14. Obiecany cytat:

    W pozauniwersyteckie wieczory panowie słuchali płyt gramofonowych z nagraniami Carusa, pisywali poezje, malowali akwarelki albo czytali książki ze swoich Specjalnych Półek, które przywędrowały z niektórymi z nich czternaście tysięcy mil. Scott wziął ze sobą wybór rosyjskich i polskich powieści. Kapitan Lawrence Edward Grace Oates, zakamieniały etończyk, którego jeden z marynarzy nazwał "dżentelmenem, w każdym calu dżentelmenem i bez ustanku dżentelmenem", przywiózł pięciotomową Peninsular War Charlesa Jamesa Napiera, epickie studium kampanii napoleońskich na Półwyspie Iberyjskim. Edward Wilson, kierownik naukowy wyprawy - ten sam, który hodował pingwinie pisklę podczas poprzedniej ekspedycji Scotta na Antarktydę - zabrał Tennysona.(s. 35)

    Urocze po prostu;)

    OdpowiedzUsuń
  15. blog sygrydy dumnej5 maja 2010 20:25

    TEZ bylam czyscioszkiem i zawsze mylam lapki przed kontaktem z Ksiazka - bo mialam ojca nie tylko puryste jezykowego, ale tez i terroryste, m.in.ksiazkowego. zbieral tez znaczki i zabranial mi mówic do niego, zeby "kroppelki mojej sliny nie oderwaly sie z moich ust i nie wyladowaly na cennej kolecji znaczków". nota bene ta kolekcja teraz j NIC nie warta...
    w kazdym razie udalo mi sie w wieku doroslym wyzwolic od wszelakich puryzmów i purytanistów

    OdpowiedzUsuń
  16. Cała przyjemność po mojej stronie;) A tak na marginesie: trzeba brytyjskiej finezji, żeby mieć tak wyrafinowane zajęcia gdzieś pod biegunem;)

    Co do czystości: aż tak "ortodoksyjna" nie jestem;) Ale nie cierpię, kiedy ktoś mi oddaje zmaltretowaną książkę.
    A sytuacja ze znaczkami nadaje się do filmu, najlepiej czeskiego (Polacy wciąż je uwielbiają, ja zresztą też).

    OdpowiedzUsuń
  17. do cudzych ksiazek odnosze sie z pelna kurtuazja! mycie raczek i te rzeczy - absolutnie zadnych podkreslen czy jedzenia przy czytaniu. tzn.do pozyczonych od ludzi prywatanie - bo na tych bibliotecznych grzesze zaginajac osle uszy i smarujac, przyznaje regularnie sie od razu bez bicia. przed oddaniem do biblioteki wymazuje jednak podkreslenia i odginam osle rogi
    sugestia z zceskim filmem, uwaza, znakomita! co najleosze, to najpierw znaczki mialy sie stac moim posagiem, a potem odziedziczyl je...pólbrat

    OdpowiedzUsuń
  18. Uspokoiłaś mnie;))))))))))
    Znaczki jako posag - hm, gdyby kolekcja obejmowała np. słynne Mauritiusy, to kto wie - może byłaby cenna. Ale filatelistyka to chyba hobby na wymarciu, chociaż trochę szkoda. Osobiście nie chciałabym dożyć czasów, gdy czytać będzie można tylko audiobooki itp., a słuchać dowolnie ściąganych utworów muzycznych. Często okładki książek i CD są prawdziwymi dziełami sztuki.

    OdpowiedzUsuń
  19. nie mówiac o ksiazkach, gazetach kolorowych i codziennych - ach, ten dotyk papieru i zapach farby! a na poczatku lat 90-tych ludzie wiescili, ze gazety wymra albo beda...faksowane do domów. tymczasem to raczej faks wymiera. choc audiobook'i b lubie - uzywam jako towarzystwo na spacerze albo w podrózy
    a mauritiusów, niestety, w kolekcji nie bylo. ojciec zbieral takze stemplowane koperty i to sie tez jakos nazywalo. zreczta czego to on NIE zbieral? m.in.nalepki z pudelek od zapalek czyli byl filumenista. monety czyli byl numizmatykiem. ;-)
    no i ksiazki, ksiazki, ksiazki

    OdpowiedzUsuń
  20. Odziedziczyć książki - fajna rzecz;)

    Celna uwaga - dotyk i węch. Zgadzam się - tez tak mam. Jak się zastanowić, to książkę można czytać wszystkimi zmysłami;)

    OdpowiedzUsuń