piątek, 23 kwietnia 2010

Fotoplastikon - Jacek Dehnel

Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam "Fotoplastikon" na bibliotecznej półce. Lubię pisarstwo Dehnela, lubię stare fotografie w kolorze sepii. Lubię też pięknie wydane książki, a ta z pewnością do takich należy. Niestety moja radość dość szybko się skończyła.

Okazuje się, że nie wystarczy do każdego starego, często anonimowego, zdjęcia dopisać zmyśloną historyjkę. Trzeba to jeszcze zrobić na tyle ciekawie, żeby czytelnik zainteresował się również tekstem. Tymczasem po kilku stronach zrobiło się nudno. Co więcej, styl Dehnela - miejscami protekcjonalny, miejscami staroświecki - zaczął mnie drażnić. Mini-eseje autora ostatecznie na tyle mnie zniechęciły, że skupiłam się na fotografiach.

Być może "Fotoplastikon" należy sobie dawkować i ma wówczas większy urok. Być może. Mnie album mocno rozczarował. Nie przeczę - zdjęcia oglądałam z przyjemnością, niektóre historyjki były bardzo udane, ale oczekiwałam znacznie więcej.

Moja ocena: 6/10

Jacek Dehnel, "Fotoplastikon", WAB, 2009

13 komentarzy:

  1. Wyobraź sobie, że ja tę książkę zaczęłam czytać z głębokim postanowieniem, że właśnie będę sobie ją dawkować.
    Odłożyłam ją dopiero po przeczytaniu ostatniej strony. Nie mogłam się od niej oderwać, świat dosłownie przestał istnieć.
    Mnie ta książka zachwyciła.
    Styl Dehnela jest specyficzny i rozumiem, że może drażnić, ale ja go uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdaję sobie sprawę, że książka zachwyciła wiele osób. Sama się zdziwiłam, że mnie się tak bardzo nie podobała...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie - nie do przyjęcia. Nie dość, że pisanina nudna, to jeszcze nadęta i skrajnie nienaturalna. W ogóle Dehnel to jedno wielkie rozczarowanie: wszystko, co napiał po "Lali" - do kosza.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Balzakiana" są niezłe, podobały mi się. "Rynek w Smyrnie" jest już moim zdaniem znacznie słabszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Balzakianami" Dehnel chciał wykazać, do jakiej klasy prozy aspiruje. A ponieważ mało kto tak naprawdę czytuje Balzaka, więc mu się udało: wielu uwierzyło, że z "Balzakianów" tchnie duch
    "Komedii Ludzkiej". Załosne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja bym nie była taka surowa. Dla mnie "Balzakiana" to zabawa pisarza. I raczej udana: czytałam kiedyś czyjeś zestawienie stosownych fragmentów z Dehnela i Balzaka - to było znakomite przepisanie klasyka na nowo. Nie każdy to potrafi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz rację, "Balzakiana" to forma zabawy literackiej. I gdyby na zabawie się skończyło, to naturalnie można by się pobłażliwie uśmiechnąć i zakończyć o książce dyskusję. Problem w tym, że dzieło zostało przez część krytyki przyjęte entuzjastycznie, zyskało nominacje i nagrody, a niektóre "literackie" blogi piały wprost z zachwytu. Trzeba się ująć za Balzakiem, bo choć każdemu bawić się naturalnie wolno, to nie wolno szafować nazwiskami wielkich twórców w celach karierowiczowskich.
    Czytałem też te zestawienia fragmentów Balzaka i Dehnela; dla mnie to ćwiczenia na poziomie gimnazjalnym. A co jeszcze w "Balzakianach" z Balzaka? Jak dotąd nikt jakoś tego jasno nie wyłuszczył. A książką zachwyciło się wielu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tam widziałam w "Balzakianach" mnóstwo z Balzaka (którego znam może nie w całości, ale w obszernym wyborze). Typy postaci (nuworysze, dandysi), operowanie opisem wnętrz i środowiska bohaterów jako ważnym, społecznym dopełnieniem ich osobowości; podobne poczucie humoru, podobne tricki i żarty z maniery Balzaka (jak to, że w połowie "Tońci Zarębskiej" Dehnel pisze "ten przydługi wstęp był potrzebny..." zupełnie jak Balzak, który często nie miał wyczucia, jakiej długości będzie cały tekst; czy zabijanie bohaterów żeby mieć efektowne zakończenie); wreszcie rzetelny opis polskiej handlowo-kapitalistycznej rzeczywistości naszych czasów. Akurat "Balzakiana" uważam za jedną z najlepszych gier literackich ostatnich lat, obok "Anny Inn" Tokarczuk i "Castorpa" Huelle.

    Mirabelle

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy nr 1 -->

    A ja myślę, że trzeba pozwolić czytelnikom na ich własne zdanie. Jeśli Tobie się nie podoba twórczość Dehnela z ww. przytoczonych powodów - nie ma sprawy, przyjmuję to. Podobnie jak i zachwyty innych. Ilu czytelników, tyle odczuć. Czas pokaże, jak długo będzie się pamiętać Balzakiana, póki co nie ma potrzeby wytaczać grubych dział;)

    Mirabelle -->

    Dziękuję serdecznie za Twój głos. Ja niestety Balzaka właściwie nie znam, trudno mi więc do niego się odnosić;) "Anna In" i "Castorp" to faktycznie niezłe zabawy, choć odmienne w wykonaniu, bo w końcu Huelle musiał "wpisać" się w styl Manna. Za co zresztą mocno mu się od krytyków dostało...

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba zle sie wyrazilem. Tworczosc Dehnela akurat mi sie dosc podoba; nie widze w niej geniuszu, ale spedzilem nad nia wiele przyjemnych godzin. Naturalnie "zostawiam czytelnikom ich wlasne zdanie", zwracam tylko uwage, ze nie jest to tworczosc intelektualnie rzetelna, bo wpisuje sie autorytatywnie w spuscizne po wielkim klasyku dajac ku temu bardzo kruche podstawy.

    Mirabelle
    Jacy znaczacy dandysi pojawiaja sie w "Komedii ludzkiej"? Maxime de Trailles? Du Tillet? Postaci drugoplanowe. Rastignac? Rubempré? Etykietka "dandys" bardzo tych bohaterow splyca.
    A nawet gdyby "Komedia" byla ostoja dandysow, to przeciez sam fakt pojawienia sie Helsztynskiego nie usprawiedliwia chyba tytulu: "Balzakiana".
    Nuworysze? Jacy? Nucingen? Stary Goriot? Moze i nuworysze, ale w zupelnie innym stylu niz Sciepkowie i Wlos(t)owie.
    Nie zgadzam sie wiec z Twoimi argumentami, ale ciesze sie, ze jakies postaralas sie jednak podac, bo czytalem krytyki w powaznych czasopismach,ktorych autorzy uwierzyli na slowo, ze Dehnel kontynuatorem Balzaka jest. I juz.
    Aninimowy 1

    OdpowiedzUsuń
  11. To zmienia postać rzeczy, bo wcześniej odniosłam wrażenie, że masz b. złe mniemanie na temat prozy Dehnela;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dehnel to najlepszy polski pisarz. Ale nie tylko. To także Polski Balzak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię Dehnela, ale tak daleko nie posunęłabym się w ocenie.

      Usuń