Kenia, lata 50-te. Młodziutki Njoroge z małej wioski bardzo chce się uczyć, ponieważ tylko w ten sposób będzie mógł w przyszłości zadbać o biedną rodzinę. Niestety jego plany pokrzyżuje historia - czarni zaczynają burzyć się przeciwko białym osadnikom, rodzi się ruch wyzwoleńczy. Krwawe wydarzenia nie ominą rodziny Njoroge, który będzie zmuszony szybciej dorosnąć.
Autor w powieści wykorzystał własne doświadczenia, niestety niezbyt umiejętnie. Dorastanie chłopca miało, jak sądzę, obrazować dojrzewanie nowego państwa. Pomysł świetny, ale zmarnowany. Całości brakuje przede wszystkim napięcia, a przecież opisywane wydarzenia i życie Njoroge były dramatyczne. Wszechwiedzący narrator tłumaczy podstawowe sprawy, co w rezultacie nadaje książce naiwny wydźwięk. Na domiar złego tłumaczenie dalekie jest od doskonałego - Zofia Kierszys ewidentnie miała kłopoty z szykiem zdania oraz nadmiarem zaimków osobowych.
Lektura mocno mnie rozczarowała, spodziewałam się czegoś głębszego. Być może tak pisało się dawniej ("Chmury i łzy" ukazały się w 1964 r.), być może to kwestia różnic kulturowych - nie wiem. Faktem pozostaje, że powieść niezbyt mnie poruszyła, a szkoda. Zdecydowanie bardziej wolę twórczość Chimamandy Adichie, która pisze o podobnych problemach, aczkolwiek z perspektywy Nigerii.
Moja ocena: 6/10
James Ngugi, "Chmury łzy", PIW, 1972
Kolejna recenzowana przez Ciebie książka, którą mam w swoich zbiorach :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale widzę, że nie ma się co spieszyć.
P.S.
Dziękuję Ci za polecenie "Hanami". Wprawdzie nie mamy TVP Kultura. ale już nabyłam ten film na Allegro za zawrotną sumę 6 zł 89 gr ;)
Ogromnie mnie zaciekawił!
Czekam na wrażenia i z książki (mimo wszystko), i z filmu;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei stałam się właśnie posiadaczką "Providence" Brookner, także za zawrotną sumę;)